BUDOWA/WYGLĄD:
Obudowa Pier Audio MS-84 SE jest dwukolorowa, chociaż przeważający jest kolor czarny. Jest ona w dwóch fakturach – szczotkowane aluminium i lakierowane na wysoki połysk, z bardzo grubymi bokami z anodowanego na złoto aluminium. Na przednim panelu znajduje się potencjometr Alpsa w kolorze ciemnego złota od regulacji głośności i niebieska dioda LED wskazująca włączenie zasilania. Natomiast z tyłu widzimy trzy pary gniazd głośnikowych (możliwość podpięcia głośników 4 ohm i 8 ohm) i dwie pary RCA (CD i AUX) przełączanych klasycznym metalowym przełącznikiem wyboru źródła audio. Z racji na dość dużą wagę MS-84SE postawiono na solidnych czterech aluminiowych amortyzowanych nóżkach. Ogólnie trzeba przyznać, że w swojej prostocie jest bardzo elegancki i wygląda solidnie.
Na górze są transformatory w solidnej obudowie, co ogranicza wpływ innych urządzeń i przenoszenia drgań. Przed transformatorami znajdują się lampy – osiem lamp mocy – po cztery na kanał EL84 (dość rzadko stosowane we wzmacniaczach lampowych w domowym audio, częściej i z sukcesem we wzmacniaczach gitarowych ) w konfiguracji podwójnego układu push-pull, przed lampami mocy umieszczono dwie 12AU7 w sterowaniu oraz jedną 12AX7 na wejściu. Ta konfiguracja generuje moc na poziomie 20W na kanał (przy 8 Ohmach).
Niestety brak pilota ogranicza funkcjonalność Pier Audio MS-84SE, ale możemy też szukać plusów tego rozwiązania, np.: bliższe obcowanie z naszym zestawem audio, szczególnie, gdy lubimy słuchać ulubionych utworów z płyty winylowej.
W zestawie wraz ze wzmacniaczem Pier Audio dostarcza także kratkę na lampy (standard CE) oraz parę białych materiałowych rękawiczek, które przydają się przy wymianie lamp.
BRZMIENIE:
Wzmacniacz dostałem kompletnie nowy i dlatego postanowiłem przygotować go konkretnym “wygrzaniem”. Grał pełne dwa tygodnie – w tym czasie paleta gatunków i nośników muzycznych była bardzo szeroka: od festiwalu w Sopocie nadawanego z TV przez DAC’a Lampizatora, niezliczonej ilości płyt CD aż do winylowego maratonu ze świeżo zakupionymi płytami. W miarę czasu wzmacniacz nabierał barwy i swojego stałego charakteru.
Czas na moje spostrzeżenia, ale i nie tylko moje – w czasie testu jak zawsze odwiedzają mnie koledzy z grupy na Facebook’u, miłośnicy audio i dobrej muzyki AudioMuzoFans.
Zacząłem od spokojnej płyty Mieczysława Szcześniaka i Krzysztofa Herdzina “SONGS FROM YESTERDAY”, a miałem super porównanie, ponieważ dopiero wróciłem z ich koncertu w ramach Letniej Akademii Jazzu odbywającej się w Łódzkiej Wytwórni.
Muzyka z Pier Audio była bardzo barwna, ciepła, analogowa, wypełniona spokojnym klimatem utworów i co dość mało spotykane – w takim nastroju muzycznym nie zatraciła szczegółów wokalu i instrumentów.
W czasie testu lubię przeskoczyć na koncerty z tv co daje dość miarodajny wynik jak wzmacniacz daje sobie radę ze słabszym źródłem. Dźwięk z tv nabrał charakteru i szlachetności nie tracąc na dynamice – Pier oddał to, co najlepsze i dołożył od siebie przyjemny charakter oraz wygładził niedoskonałości grania prawie na żywo. Może to dobra droga na oglądanie festiwali w tv, w których często występują nie do końca przygotowane wokalnie wokalistki i wokaliści, którzy bez stołów mikserskich w livie słabo dają sobie radę.
Na koniec testów przygotowałem sobie Creme de la creme dla Pier Audio MS-84SE, czyli gramofon i płyty winylowe.
I tu najprościej mówiąc zatopiłem się w przyjemnej kąpieli z dużą ilością piany lub jak ktoś woli porównanie do delektowania się filiżanką ciepłej czekolady – to porównanie już gdzieś słyszałem w stosunku do tego wzmacniacza, ja dodałbym do tej czekolady skórkę pomarańczy z laską wanilii, bo Pier MS – 84SE nie tylko lekko ociepla, ale co bardzo istotne nie traci charakterystycznych dla danego gatunku muzycznego wybrzmień szczegółów oraz odpowiednio szereguje źródła pozorne dźwięku.
Muzyka była przestrzenna, wypełniona analogową soczystą barwą z napowietrzoną sceną, wokale zaczynając od SADE, Randy Crawford po Brayana Ferry brzmiały melodyjnie nie tracąc indywidualnych cech.
Istotne jest też to, że żadne tony – od wysokich przez średnice po sam dół – nie wybijają się na pierwszy plan. Może to właśnie daje tą niemeczącą przyjemność w słuchaniu.
Postanowiłem przeskoczyć na bardziej dynamiczne płyty – wybrałem muzyką elektroniczną Marka Bylińskiego, a była ku temu doba okazja – najnowsze wydawnictwo płytowe ” Po drugiej stronie światła“. Pier nie zatracał dynamiki, faktury i szczegółów tak ważnych w tym gatunku muzycznym.
Czy to idealny wzmacniacz lampowy ? Na pewno nie dla wszystkich, bo każdy z nas ma inne wymagania i preferencje, ale mogę go z czystym sumieniem polecić miłośnikom przyjemnego na wysokim poziomie obcowania z muzyką.
PODSUMOWANIE:
Granie dojrzałe, wypełnione, melodyjne, z odpowiednią selektywnością, można określić jako wzorzec “lampowego brzmienia”, jeżeli takowy istnieje, a jeżeli nie to może on zostać pierwowzorem tego określenia :).
Budowa bardzo solidna z użytymi lampami mocy EL84 – co rzadko się zdarza i może dlatego sposób przekazu jest tak przyjemny, a zarazem dojrzały?
Co do wyglądu, każdy ma swoje upodobania, ale Pier Audio MS-84SE ma swój styl – najprościej ujmując jest ładny.
Jedynym minusem, ale oczywiście dla mnie (jestem dość leniwy :)) jest brak pilota.
Ale niech to drobne utrudnienie nie zakryje niewątpliwych zalet – od wykonania po barwę i jakość dźwięku.
SPRZĘT UŻYTY DO TESTU:
Źródło: CD NAD m5, DENON DVD 3910, Tidal, Telewizor Sony Bravia KD-65XF9005
Dac: LAMPIZATOR AMBER 3 SE,
Wzmacniacz: AUDIO RESEARCH VSI55, TSAKIRIDIS AEOLOS
Kolumny głośnikowe: FOCAL ZOLLER SUSPENSE, PARADIGM FOUNDER 40B
Listwa zasilająca: TAGA Harmony PF1000V2
Okablowanie: QED REFERENCE AUDIO 40, SMK, SUPRA, BOAACOUSTIC, TELLURIUM, XLO,
Adaptacja akustyczna : PANELE UNIWERSALNE FiberPRO Mega Acoustic
Stoliki i podstawa pod gramofon: Alpin Line