Recenzja Davis Acoustics Courbet N°7 - wstereo.pl

TEST Davis Acoustics Courbet N°7. Jest wcale niemała grupa miłośników dobrego brzmienia, która nie szuka w kolumnach głośnikowych nowinek, wymyślnych technologii i rewolucyjnych rozwiązań. Hołdują zasadzie, że należy wybierać sprawdzone rozwiązania i sprawdzone marki. I dla nich właśnie przeznaczone są głośniki od francuskiego Davisa, który przez lata wypracował sobie renomę w całej Europie. Firma sama projektuje przetworniki i kolumny, korzystając z klasycznych rozwiązań. Takimi zestawami są również opisywane podłogówki. Oto test Davis Acoustics Courbet N°7.

W Europie francuska firma Davis Acoustics od wielu lat jest jedną z najbardziej znanych marek wytwarzających kolumny głośnikowe, ale także przetworniki elektroakustyczne. Ba, niewielu pamięta, że to właśnie Francuzi byli pionierami w zastosowaniu kevlaru, włókna węglowego i włókna szklanego do projektowania i budowy głośników. Na początku lat 90. wprowadzili na rynek swoją membranę kevlarową – średnio-niskotonowy model 13KVL5A.

Początki firmy sięgają połowy lat 80. XX wieku, kiedy Michel Visan odszedł od dużego francuskiego producenta przetworników Siare Acoustique i założył Davis Acoustics. Początkowo firma zajmowała się produkcją głośników dla innych producentów, ale z czasem postanowiono, że zajmie się również budową gotowych zestawów. W 1993 roku Michel Visan wypuścił na rynek swoją pierwszą kolumnę głośnikową Davis Acoustics DK200.

Przedsiębiorstwo szybko się rozwijało, kolumny i przetworniki zyskiwały coraz większe uznanie. W 1998 roku Davis otworzył więc nową fabrykę. Do dziś firma szczyci się tym, że wszystkie głośniki i kolumny są produkowane we Francji. Oferta jest spora, prócz samych przetworników Davis oferuje kolumny głośnikowe w kilku seriach, dla bardzo zróżnicowanego odbiorcy. Mamy więc i drogie serie, ale również przestępne cenowo linie kolumn do domowego audio oraz głośniki instalacyjne.

W ofercie jest w zasadzie wszystko, czego szuka miłośnik muzyki, filmów i gier. Prócz kolumn dedykowanych do odsłuchu stereo – a więc monitorów i kolumn podłogowych – mamy gamę produktów do kina domowego. Są więc głośniki centralne, subwoofery czy ciekawe efektowe kolumny bipolarne.

Budowa

Courbet to druga od góry seria w katalogu francuskiego producenta i składa się z aż pięciu modeli. Ciekawe jest to, że mamy tylko jeden głośnik podstawkowy, Davis Acoustics Courbet N°3, już u nas recenzowany (test TUTAJ) i aż czterech modeli podłogowych. Opisywane “siódemki” to drugi od góry w całej linii, wyżej jest tylko potężna podłogówka Courbet N°8

Davis Acoustics Courbet N°7 to kolumny podłogowe średniej wielkości, niektórzy powiedzą nawet, że niemałe. 110 cm wysokości sprawia, że zestawy raczej nie pozostaną niezauważone. Ale nie ma też po co ich chować, bo prezentują się naprawdę ciekawie. Prosta skrzynka ma w sobie coś ze skandynawskiego minimalizmu: czystość projektu, brak zbędnych ozdób. A jednocześnie ich lekkie pochylenie do tyłu – prócz walorów akustycznych – dodaje im pewnej drapieżności i wizualnego dynamizmu.

Do testów otrzymałem kolumny polakierowane na czarno lakierem fortepianowym, i trzeba przyznać, że prezentowały się bardzo atrakcyjnie. Ale możemy zamówić też zestawy w kolorze białym lub w naturalnej okleinie z drewna. Ale gdyby ktoś zamarzył sobie inne kolory, to na zamówienie firma oferuje nam w linii Courbet i inne barwy, na przykład żółty.

Spora skrzynka wykonana jest z gęstego MDF, jednak nie jest to zwykły prostopadłościan. Dolną i górną ściankę zamontowano pod pewnym kątem, co sprawia, że cała obudowa jest nieco pochylona do tylu. To zabieg  nie tylko estetyczny. Takie rozwiązanie po pierwsze ma niwelować niespójność czasową między poszczególnymi głośnikami. Po drugie: przednia i tylna ścianka obudowy nie są równoległe, co ma zapobiegać tworzeniu się odbić i fal stojących.

Aby głośnik był stabilny, posadowiono go na specjalnej platformie wykonanej z drewna, przymocowywanej do dolnej ścianki. Nadaje całej kolumnie bardziej drapieżnego wyglądu, jakby zaraz miała skoczyć do przodu. Do platformy wkręcamy kolce. Kolumny zaopatrzone są w maskownice montowane na magnesy, więc nic nie psuje efektu wizualnego.

Na tylnej ściane – gladko, ujście portu bas refleks umieszczono z przodu. Z tyłu znajduje się tylko płytka z gniazdami głośnikowymi. Nie przewidziano możliwości bi-wirngu czy bi-ampingu, gniazda są pojedyncze, dobrej jakości, przyjmują banany i widełki.

"Davis Acoustics Courbet N°7 gra bardzo wciągającą przestrzenią, jest trójwymiarowa i bardzo plastyczna"

Davis Acoustics Courbet N°7 to klasycznie zbudowane kolumny trzydrożne, w których za każde z pasm odpowiada jeden przetwornik. Ustawione są też w tradycyjny sposób, z twitterem na górze i przetwornikiem basowym najniżej. Firma podkreśla, że wszystkie trzy drajwery są ich własnej produkcji i pochodzą z fabryki Davisa w Troyes.

Za górę pasma odpowiada miękka kopułka osadzona w lekkim zagłębieniu. Membrana otoczona jest na obudowie dość szerokim, miękkim ringiem. Producent podaje, że taki sam przetwornik zastosowano w modelu Karla 2.0. Za tony średnie odpowiada głośnik z żółtą, kevlarowa membraną znany już z innych kolumn, między innymi z modelu Olympia One Master, który otrzymał nagrodę Diapason d’or w 2016 roku. I w końcu bas – za tę część pasma odpowiada 17 cm przetwornik ze membraną o nazwie Carbon, wyglądający również jak plecionka kevlarowa.

Polski dystrybutor kolumn – firma Trimex – wycenił Davis Acoustics Courbet N°7 na 20 990 za parę. Cena przekroczyła granice 20 tys. zł, głośniki zaliczamy więc do klasy hi-end (najdroższe komponenty audio kosztujące powyżej 20 tys. zł).

Brzmienie

Każdy audiofil, który już co najmniej kilka lat zajmuje się tym hobby, doskonale wie, że są takie urządzenia audio, które w zasadzie już po pierwszym kwadransie odsłuchu pokazują swoje oblicze. Oczywiście nie odkrywamy wszystkich zagadek brzmienia, bo to wymaga uważnego posłuchania różnego materiału muzycznego czy pobawienia się w konfigurację. Ale z grubsza wiemy od razu, o co w tym graniu chodzi.

Podobnie jest czasem z jedzeniem. Próbujemy jakiegoś nieznanego dania, na przykład marokańskiej zupy harira, i od razu wiemy czym ją doprawiono, od razu wyczuwamy kolendrę czy kumin. Podobnie jest z piwem – wystarczy łyk lub dwa, i jeśli czujemy mocną goryczkę, wyraźny smak i owocowy aromat, to wiadomo, że to IPA lub APA. 

Ale czasem bywa i tak, że bierzemy kęs, drugi, trzeci … i jesteśmy w kropce, bo kompletni nie wiemy, co siedzi w daniu. Tak było w moim przypadku, kiedy pierwszy raz w życiu jadłem humus i nikt nie powiedział mi, z czego jest zrobiony. A wielu moich znajomych uważa wegetariański pasztet mojej żony za bardzo gładki pasztet z drobiowych wątróbek. 

Tak też bywa w audio. Siadamy, włączamy muzykę, słuchamy. Podoba się nam to brzmienie, ale na początku trudno jej jednoznacznie opisać, bo nie ma jakiś cech prymarnych. Musimy się przez jakiś czas wsmakować w to brzmienie, rozpoznać je, rozgryźć, by móc je przeanalizować. I tak jest właśnie z testowanymi kolumnami Davis Acoustics Courbet N°7. Nie są to na pewno zestawy efekciarskie, robiące natychmiastowe pierwsze wrażenie. Ale kiedy posłuchamy ich spokojnie, odkryją klasę.

Zaczynamy słuchać i w zasadzie wszystko nam smakuje, choć nie zastanawiamy się dlaczego, nie rozbieramy niczego na czynniki pierwsze, nie analizujemy. Dopiero po jakimś czasie, po przerzuceniu kilku płyt z różnym repertuarem, uświadamiamy sobie, o co w tym graniu chodzi. Na przykład wysokie tony. I w akustycznych gitarach Dave`a Matthews`a i Time`a Reynolds`a, i w trąbce Lee Morgana, i w perkusyjnych blachach Marvina “Smitty” Smitha  słyszymy lekkie wygładzenie sopranów, minimalne ugrzecznienie. 

Nie chodzi o jakość wysokich tonów, bo nie można im wiele zarzucić. Są dźwięczne i wyraziste, dobrze rozseparowane i wystarczająco bogate, by dobrze różnicować barwy. Mają jednak swój niewielki, ale słyszalny rys, są lekko złote, a nie srebrzyste, raczej nigdy nie ukąszą nam ucha i nagle nie wysforuję się na pierwszy plan, przykuwając nadmiernie uwagę.

Podobnie było w czasie odsłuchu z przeciwległym skrajem pasma. To niemałe, trójdrożne kolumny wentylowane bas refleksem, więc można się było spodziewać, że bas będzie tu grał rolę jeśli nie pierwszoplanową, to przynajmniej bardzo mocno zaznaczy swoją obecność. Tymczasem zestrojono go z wielkim wyczuciem i osiągnięto naprawdę bardzo dobry kompromis między twardością a ciepłem, wybrzmieniem a kontrolę, fakturą i masą.

Na pewno niskie tony w kolumnach Davis Acoustics Courbet N°7 nie są suche i zbytnio żylaste, nazwałbym się fizjologicznie ciepłymi, ale nie przegrzanymi; lekko elastycznymi, ale nie miękkimi. W sam raz. Ważne, że nigdy ich nie brakuje, ale równocześnie nigdy nie są przesadzone. I pokazują naprawdę dużo ze struktury dźwięku, na przykład w brzmieniu organów Hammonda, na których muzyk realizuje partie basową. I co ważne, w basie czai się cały czas duża dawka energii. Jest w nim motoryka i szybkość, ale kiedy trzeba przyłożyć nagle jeszcze mocniej, kiedy trzeba dokonać jakiegoś spiętrzenia, to kolumny radzą sobie z tym doskonale.

Średnica odrobinkę różni się od skrajów pasma Jeśli i w górze Davisów, i w dole znajdujemy troszkę ciepła i zmiękczenia, to tu jest raczej absolutnie neutralnie. Jest konkretnie i pod kontrolą, wybrzmienia są krótkie i szybko ucinane, atak na dźwięk równie mocny. Średnica brzmi bardziej staccato  niż legato, dźwięki są bardziej od siebie odseparowane, bardziej rozdzielcze niż na przykład w basie. 

Neutralność jest też na poziomie harmonicznym, nie usłyszymy w średnicy przewagi niższych składowych, dlatego na przykład drewniane instrumenty dęte zabrzmią inaczej, niż na przykład na kolumnach Dynaudio czy elektrostatach. Posłuchajcie na przykład saksofonu barytonowego Garry`eg Mulligana czy Jamesa Cartera, ich sound będzie lżejszy. Takie ustawienie średnicy sprzyja zwiększeniu wyrazistości brzmienia. Wokale nie mają na Davisach zbyt wielkiej masy, za to brzmią bardzo namacalnie, ekspansywnie, wyraźnie. 

Ważne w tonalności tych kolumn jest co innego – chodzi o ogólne ich zestrojenie. Mimo że charakter poszczególnych pasm analizowany w oderwaniu od reszty jest nieco inny, to razem brzmi to wszystko bardzo spójnie i koherentnie. Davisy brzmią bardzo jednorodnie, słuchając ich odbieramy muzykę jako całość, płynnie i z przyjemnością.

Davis Acoustics Courbet N°7 gra bardzo wciągającą przestrzenią, jest trójwymiarowa i bardzo plastyczna, mimo że średnica jest neutralna a góra lekko ocieplona. Budowana jest w pewniej odległości od słuchacza, z pewnym dystansie, jednak nie wpływa to na jej namacalność i obecność muzyków. Choć nie robi jakiś spektakularnych efektów jeśli chodzi o szerokość sceny, to jest bardzo ładnie wybudowana w głąb i świetnie oddaje poszczególne plany, jakie zaznaczono na nagraniu. 

Plastyczności towarzyszy też bardzo dobra precyzja przestrzenna – z łatwością wskazujemy miejsca pojawiania się poszczególnych dźwięków, które są stabilnie porozstawiane na szerokość i głębokość. Ale nie tylko. Davis Acoustics Courbet N°7 to stosunkowo wysokie kolumny i budują scenę dość wysoko, podobnie jak moje Martiny Logan ESL (test TUTAJ). Jednocześnie pokazują dźwięki na różnych wysokościach, o to już wyższa szkoła jazdy zarezerwowana dla kolumn z wyższej półki.

Do dynamiki francuskich kolumn nie mam najmniejszych uwag. Grają z odpowiednią żywością i werwa. Nie są może jakimiś wulkanami jak niektóre konstrukcje tubowe, ale nigdy nie pozostawiają niedosytu. Wystarczy włączyć coś w dobrze zaznaczonym rytmem, na przykład świetne “Mind Bomb” grupy The The, i już tupiemy do rytmu nogą.

Kolumny maję też tę nieczęstą umiejętność, że przy równoczesnej szybkości i masie brzmienia, cały czas tkwią w nich jakieś pokłady dodatkowej energii – wspominałem już o tym w przypadku basu. Jakby miał dodatkowy rezerwuar decybeli. Kiedy słuchamy jakiegoś utworu i wydaje się nam, że wszystko jest w jak najlepszym porządku, następuje na przykład uderzenie w werbel, albo mocarny gitarowy riff. I wtedy okazuje się, że Davisy potrafią jeszcze docisnąć, jeszcze bardziej podkreślić atak i uderzenie. Bardzo fajna cecha. 

Davis Acoustics Courbet N°7 grają dźwiękiem przejrzystym, choć nie chirurgicznym, rozdzielczym, ale jeszcze nie na tyle, by mówić o nich, że to prezentacja analityczna. Przejrzystość najbardziej zaznaczona jest w średnicy brzmiącej najbardziej neutralnie. Skraje pasma są podawane łagodniej, co nie znaczy, że gubią detale. Nie, tam po prostu obrys dźwięków i ich separacja są leciutko zaokrąglone. 

Podobnie jest z bogactwem brzmienia. Najwięcej informacji o harmonicznych otrzymujemy ze skrajów pasma, tam jest też najwięcej faktury, tam są najdłuższe wybrzmienia. Średnie tony jawią się na ich tle minimalne bardziej powściągliwie, jakby kolumny starały się tam nie dodawać ani odejmować nic od siebie. Nie ma jednak mowy o suchości czy szkieletowatości brzmienia, jest tylko dążenie do neutralności. Które tym bardziej nie przeszkadza, że wszystko zestrojono bardzo harmonijnie.

Podsumowanie

Davis Acoustics Courbet N°7 to kolumny dość wytrawne, nie są stworzone po to, by łapać klientów na jakąś prostą przynętę. To nie produkt z serii tych, który robi ogromne pierwsze wrażenie. Na tym poziomie cenowym to zresztą nie zdarza się często, bo kupujący takie zestawy audiofile raczej nie dadzą się nabrać na sztuczki. Co nie znaczy, że do Davisów trzeba się długo przekonywać. Nie, od razy słyszymy, że to produkt wysokiej klasy. Zestawy robią wrażenie bardzo dobrą przestrzennością grania z wysoko i głęboko rozbudowaną scenę dźwiękową. Świetnie radzą sobie z dynamicznymi aspektami muzyki i mają fajną cechę – dysponują rezerwuarem energii, który uruchamiany jest zawsze w momentach, kiedy potrzebne są dodatkowe decybele. Ciekawie zestrojone tonalnie – z nieco wygładzonymi i ocieplonymi skrajami pasma i neutralną średnicą – brzmią spójnie i konsekwentnie. Pokażą dużo detali i faktury brzmienia, nie popadając jednak w kliniczność i chirurgiczną przesadę.