BUDOWA
Pierwszym i najważniejszym z nich jest 9-calowe, proste ramię kardanowe, w całości zaprojektowane i zbudowane przez włoskiego wytwórcę, oznaczone symbolem NH91. Zastosowano wyłącznie łożyska kulkowe o bardzo niskim tarciu. Belkę zrobiono
z włókien węglowych, ma ona zintegrowaną główkę z otworami do mocowania wkładki. Drugą nowością jest talerz — cieńszy niż w „201", ma grubość zaledwie niespełna 12 mm, ale wykonano go z tego samego materiału — krystalicznego metakrylanu. Został
on wycięty laserowo i precyzyjnie obrobiony. Jak zapewnia producent, takie rozwiązanie łączy w sobie doskonałą zdolność rozpraszania energii drgań z elegancją doskonałej przezroczystości. Dziwi trochę brak jakiejkolwiek maty w komplecie, ponieważ materiał ma tendencję do elektryzowania się.
Kolejną różnicą względem 201-ki jest umieszczony z tyłu gramofonu moduł gniazd przyłączeniowych i wyłącznika zasilania. Znalazł się on na górnej powierzchni, w dość nietypowym miejscu — tuż obok ramienia. Moduł uzbrojono w mniej wyrafinowane gniazda RCA i pozbawiono zacisku GND. Podobne uproszczenia dosięgły stopek, na których posadowiono płytę nośną. Ich elastyczność jest minimalna. Plintę wykonano z materiału „ekologicznego” — sprasowanej miazgi drewna z recyklingu i sztucznych żywic. Materiał ten ma izomorficzny skład, który wykazuje zdecydowanie lepsze cechy niż lite drewno i to zarówno pod względem stabilności mocowania wszystkich części, jak i przenoszenia drgań oraz rezonansów. Faktycznie, podczas opukiwania plinta wydaje dość głuchy, dobrze stłumiony odgłos.
Dostępnych jest kilka wariantów wykończenia. Jednym z nich jest „Light Wood”, jak w recenzowanym egzemplarzu. To bardzo jasna okleina drewnopodobna (niemalże biała), o bardzo wyraźnym i wyczuwalnym w dotyku rysunku słojów. Płyta wygląda tak, jak byłaby zrobiona z drewna, które poddano bardzo intensywnym wpływom atmosferycznym, a może nawet działaniu wody morskiej. O walorach estetycznych takiego rozwiązania trudno tutaj dyskutować, gdyż jest to w zasadzie sprawa gustu przyszłego posiadacza. Uzupełnieniem całości jest nietypowa pokrywa ochronna (za dopłatą), wykonana z arkusza krystalicznego metakrylanu, wygiętego na gorąco. Co by nie mówić, wygląda ona całkiem ładnie i oryginalnie, choć nie zabezpiecza w pełni gramofonu przed kurzem.
Napęd wykorzystuje silnik synchroniczny prądu przemiennego o dużym momencie obrotowym, zawieszony na sprężynach oraz pasek kauczukowy oplatający obwiednię talerza. Zmiana prędkości obrotowej następuje manualnie przez przełożenia paska na rolce napędowej silnika. Istotnym elementem układu napędowego jest precyzyjne łożysko typu odwróconego, umożliwiające bezpośrednią współpracę z talerzem. Ośka jest bardzo krótka, co przy małej grubości talerza powoduje niezbyt dużą jego stabilność poprzeczną. Gramofon może być fabrycznie uzbrojony w jedną z trzech wkładek firmy Audio-Technica: AT-91R, VM-520EB albo VM-540ML. Testowany egzemplarz wyposażono w tę pierwszą. W komplecie z gramofonem dołączone są ponadto: łączówka RCA, zasilacz wtyczkowy 24 V AC / 500 mA, szablon do ustawiania wkładki, waga do sprawdzenia nacisku igły oraz klucz imbusowy.
BRZMIENIE
Mając w pamięci dokonania 201-ki, dość ochoczo przystąpiłem do sprawdzenia dźwiękowej dyspozycji jej młodszego brata. Tamten gramofon przykuł moją uwagę dobrym drajwem i spontanicznością. Spory był w tym udział wkładki AT-VM520EB, w którą „ubrano” tamten gramofon. Testowany 129 przybył w tańszej konfiguracji, zatem porównanie obu modeli nie będzie w pełni miarodajne. Z bardzo tanią i zarazem nieskomplikowaną AT-91R, bohater niniejszej recenzji nie mógł pokazać pełni swoich walorów. Przypomnijmy, wkładka AT-91 (sufiks R (Red) pochodzi od czerwonego koloru końcówki z igłą) to model typowo ekonomiczny, dedykowany do bardzo prostych i tanich gramofonów. Ma igłę o szlifie sferycznym, tak więc nie usłyszymy części zapisu, który mogą odtworzyć igły
o bardzo wyrafinowanym kształcie. Oczywiście można się także doszukiwać pozytywnych stron tego przetwornika, jak np. dobre odtwarzanie mocno używanych płyt, gdzie duży nacisk ma istotne znaczenie, ale nie o to przecież tutaj chodzi. Trudno dociekać, co było przyczyną zastosowania tego rodzaju przetwornika. Być może producent przewidział tańszą opcję tego gramofonu dla osób nie do końca przekonanych do analogu w ogóle, którzy decydują się na zakup niejako na próbę, czy będzie to im „smakowało”. Niemniej jednak, wpływ wkładki na możliwości tego gramofonu jest ewidentny. Otrzymujemy brzmienie niemęczące, lekko ocieplone, o zauważalnie ograniczonym nasyceniu detali. W kategoriach ogólnych przekaz jest względnie dobrze zrównoważony, choć skraje pasma są na dobrą sprawę jedynie „zasygnalizowane”. Atutem jest duża i ciepła średnica, która przyczynia się do całkiem niezłej muzykalności. Gramofonu słucha się w związku z tym bardzo przyjemnie, choć czuć, że jego potencjał jest zdecydowanie większy. To właśnie wkładka powoduje, że pod względem dynamiki „129" nie może w pełni rozwinąć swoich skrzydeł, jak również to, że bas sprawia tylko wrażenie zwartego, choć w istocie niskie tony mają wyoblone krawędzie. W tym miejscu można postawić pytanie, czy gramofon w tej konfiguracji w ogóle ma jakieś zalety? Odpowiedź będzie jednoznacznie twierdząca. Otóż będzie to znakomity wybór, jeśli szukamy urządzenia do tworzenia tła akustycznego podczas normalnej aktywności życiowej i gdy nie będziemy wymagać spektakularnych efektów brzmieniowych. Stonowanie soprany i brak sejsmicznego basu jak najbardziej pasują do takich okoliczności. Jeśli ma to być natomiast podstawowe źródło w systemie średniej czy niższej klasy, zdecydowanie warto pokusić się o droższy wariant, na przykład z wkładką VM520EB.
NASZYM ZDANIEM
129-ka to gramofon dla osób wiedzących, czego można się po nim spodziewać. W zestawieniu z pre-instalowaną wkładką AT-91R nie powinniśmy oczekiwać żadnych „audiofilskich uniesień”. Natomiast gdy zdecydujemy się na wersję z lepszą wkładką, będziemy mogli się spodziewać znacznego przyrostu jakości brzmienia — nawet o klasę. Warto poczekać na dostępność takiego modelu i dopłacić za lepszy przetwornik.