Recenzja Revival Audio Atalante 5 - StereoLife REKOMENDACJA

Może to tylko kolejna oznaka postępującego z wiekiem grubiaństwa, a może raczej zmęczenie spowodowane ogromną różnorodnością dostępnego na rynku sprzętu, ale od pewnego czasu na wieści o nowych markach zaczynam reagować alergicznie. Kolejni nowicjusze postanowili spróbować swoich sił w konstruowaniu wzmacniaczy, przetworników, zestawów głośnikowych albo gramofonów? Po raz tysiąc dwieście pięćdziesiąty siódmy będą powtarzali opowieść o tym, że w sklepach nie znaleźli urządzeń spełniających ich oczekiwania? Naprawdę wydaje im się, że wystarczy interesować się tym tematem dwa miesiące, aby wymyślić coś rewolucyjnego? Szczęśliwie nie wszystkie debiutujące na rynku firmy zakładane są przez żółtodziobów. Mogą to być także dysponujący ogromnym doświadczeniem fachowcy, którzy w pewnym momencie postanowili pójść na swoje. Soul Note, Fyne Audio, Enleum czy Pylon Audio - to tylko kilka marek założonych przez specjalistów, którzy nie wzięli się znikąd i nie uczyli się wyłącznie na własnych błędach. Kolejnym przykładem młodziutkiej firmy, która teoretycznie zaczyna od zera, ale już na starcie otrzymuje ogromny bonus w postaci olbrzymiej wiedzy i wieloletniej praktyki swoich założycieli, jest Revival Audio. Francuska manufaktura postanowiła przywitać się z audiofilami składającą się z zaledwie dwóch modeli serią Atalante. Na pierwszy rzut oka nic nowego - klasyczne kolumny wpisujące się w modę na styl retro. Kiedy jednak przeanalizowałem temat nieco głębiej, mój stetryczały mózg zaczął mięknąć. Zestawy głośnikowe budowane w całości we Francji, wykorzystujące autorskie przetworniki i zaprojektowane przez gości, którzy przepracowali w branży kilkadziesiąt lat - to brzmi naprawdę obiecująco. Przełamałem się i postanowiłem przetestować model, od którego wszystko się zaczęło - Atalante 5.

Pierwsze zestawy głośnikowe Revival Audio pojawiły się na rynku w 2021 roku. Firmę powołało do życia dwóch przyjaciół - Daniel Emonts i Jacky Lee. Pierwszy jest projektantem, który swoje pierwsze kolumny skonstruował w wieku 14 lat. Obecnie może pochwalić się ponad 30-letnim doświadczeniem w pracy dla wielu znanych audiofilom marek, takich jak Dynaudio (Senior R&D Acoustics Engineer) czy Focal (Chief Design Engineer). Nie mówimy zatem o człowieku, który w obu tych firmach zajmował się mało istotnymi rzeczami. Z dużą dozą prawdopodobieństwa można założyć, że miał dostęp do wszystkich projektów, technologii i patentów, z których znaczna część powstała zapewne z jego inicjatywy. Warto przy tym zauważyć, że zarówno Dynaudio, jak i Focal produkują zestawy głośnikowe od początku do końca. Nie korzystają z gotowych przetworników, inwestując we własne ośrodki badawczo-rozwojowe, stolarnie i linie produkcyjne. Mogłoby się wydawać, że dla nowej firmy jest to zupełnie nieosiągalne, ale Daniel najwyraźniej tak mocno przyzwyczaił się do pewnych schematów obowiązujących u głośnikowych gigantów, że postanowił przenieść je do swojej nowej firmy. Nie trzeba chyba podkreślać, że to właśnie on był odpowiedzialny za projektowanie kolumn Revival Audio zarówno pod względem technologicznym. jak i stylistycznym. Obstawiam, że bardziej skupił się na brzmieniu, ponieważ w kwestii wyglądu pomagali mu eksperci z paryskiego studia projektowego A+A Cooren. Drugi z założycieli Revival Audio jest Tajwańczykiem mieszkającym obecnie w Szwajcarii. Jacky Lee sprawuje pieczę nad biznesową stroną całego przedsięwzięcia i ma do tego kwalifikacje, ponieważ wcześniej pracował między innymi dla Dynaudio (Chief Commercial Officer) i IBM-a (Senior Strategy Consultant).

Katalog francuskiej manufaktury jest, przynajmniej na razie, stosunkowo skromny. Wyższą serię Atalante wciąż tworzą zaledwie dwa modele kolumn głośnikowych - Atalante 3 i Atalante 5. W obu przypadkach mamy do czynienia z monitorami, przy czym mniejsze, dwudrożne "trójki" pasują do tej definicji w stu procentach, natomiast trójdrożne "piątki" są już na tyle duże, że mogą stać bezpośrednio na podłodze. Skrzynie są wówczas mocno odchylone do tyłu dzięki nóżkom w kształcie walców. Do obu modeli firma proponuje opcjonalne, bardzo porządne podstawki. Konstruktorzy twierdzą, że najlepsza jakość komponentów połączona z wieloma godzinami odsłuchów zaowocowała niezwykle przyjemnym dźwiękiem. Modele z serii Atalante są nie tylko projektowane, ale i w całości produkowane we Francji. Druga seria - Sprint - pojawiła się w ofercie Revival Audio kilka miesięcy temu. Tutaj nie mamy już do czynienia z vintage'owymi pudłami, ale całkiem nowoczesnymi kolumnami, które po raz kolejny Danielowi Emontsowi pomogło zaprojektować A+A Cooren Design Studio. W dwudrożnych monitorach Sprint 3 i 2,5-drożnych kolumnach podłogowych Sprint 4 wykorzystano te same rozwiązania, które widzieliśmy w serii Atalante, ale w innym, bardziej przystępnym opakowaniu. Ciekawostką są przednie panele wykonane z materiału o nazwie "Elytron". Stanowi on unikalny element tej serii, nadając jej bardziej organicznego charakteru, szczególnie po zamocowaniu maskownic, które zagłębiają się w komory przetworników. Modele z serii Sprint są zauważalnie tańsze, ale patrząc na potężne Atalante 5 z kopułkowym głośnikiem średniotonowym, trudno mi było się nim oprzeć.

Wygląd i funkcjonalność

Atalante 5 to nie tylko niezwykle ciekawa, ale w kontekście historii założycieli firmy także nieco zaskakująca konstrukcja. Wiedząc, że Daniel Emonts wiele, wiele lat pracował dla Focala i Dynaudio, spodziewałbym się, że jego pierwszym projektem stworzonym pod szyldem własnej manufaktury będzie coś bezpiecznego, może nawet w ten czy inny sposób nawiązującego do kolumn wspomnianych marek. Ale nie, nic z tych rzeczy. Ani Focal, ani Dynaudio nie mają w swojej ofercie niczego, co choć trochę przypominałoby "piątki". Jeśli już, doszukiwałbym się tu raczej inspiracji zestawami zupełnie innych producentów. Na pierwszy rzut oka Atalante 5 wyglądają jak "podłogowe monitory" Klipsch Heresy IV lub Pylon Audio Jade 20, a po dodaniu podstawek można je porównać z JBL-ami L100 Classic, Wharfedale'ami Linton Heritage, Spendorami Classic 100 lub Harbethami Super HL5 Plus XD. Miłośnikom prawdziwie Vintage'owego sprzętu i tym, którzy swoją muzyczną przygodę zaczynali w czasach słusznie minionych, na pewno przyjdzie do głowy więcej skojarzeń, w tym tonsilowskie Altusy.

Forma samych skrzynek to tylko jedna strona medalu, ponieważ ze względu na rodzaj i układ przetworników - potężny, 30-cm woofer, średniotonową kopułkę i klasyczny, tekstylny tweeter - flagowe zestawy Revival Audio przywołują skojarzenia z brytyjskimi monitorami o studyjnym rodowodzie, takimi jak chociażby ATC SCM100 SL czy PMC IB2 SE. Coś mi mówi, że właśnie ta cecha francuskich kolumn przyciągnie uwagę miłośników aparatury audio z wysokiej półki, bo kopułkowe średniotonowce widuje się dziś niezwykle rzadko. Co ciekawe, podobnie jak wiele innych komponentów, bez większego problemu można je kupić. Oferują je tacy specjaliści jak chociażby Scan-Speak, Morel czy SB Acoustics. Najwyraźniej jednak mało który producent kolumn ma odwagę je wykorzystać. Jeżeli chcielibyście stać się posiadaczami zestawów głośnikowych wykorzystujących taki przetwornik, szybko zorientujecie się, że nie jest to tania impreza. Wspomniane wyżej ATC SCM100 SL kosztują 83990 zł, a PMC IB2 SE aż 115000 zł. Naturalnie nie bez powodu. ATC są większe, a PMC mają ciekawy woofer wspomagany linią transmisyjną. Obie konstrukcje są też niezwykle dopieszczone i stoi za nimi renoma marek, z których sprzętu korzystają znani na całym świecie artyści, słynne studia nagraniowe i darzone szacunkiem instytucje. Nie ulega jednak wątpliwości, że przy wystawianiu rachunków Brytyjczycy nie biorą jeńców. Za parę Atalante 5 zapłacimy natomiast 21990 zł. A to jest, z której strony by na to nie patrzeć, zupełnie inna rozmowa.

Jeśli patrząc na zdjęcia, odnieśliście wrażenie, że Atalante 5 to naprawdę duże i ciężkie kolumny, nie mylicie się. Każde z tych oldschoolowych pudeł waży ponad 30 kg i ma nietypowe jak na dzisiejsze standardy wymiary - 71 x 42 x 35,5 cm (W x S x G). Mamy więc do czynienia z konstrukcją, którą można by było nazwać zestawem podłogowo-podstawkowym i tylko od nas zależy, czy zdecydujemy się ustawić "piątki" bezpośrednio na podłodze, czy dokupić opcjonalne podstawki lub wykonać takowe we własnym zakresie. Od razu dodam, że chyba nie opłaca się kombinować, bo fabryczne standy o nazwie Atalante 5 Stand sprawiają wrażenie niezwykle solidnych, a kosztują jedynie 1990 zł. Jak podaje producent, zostały wykonane z żelaza, dzięki czemu jedna taka podstawka waży 10,5 kg. Pomyślano nawet o lekko wystających na boki nóżkach, w które można wkręcić dołączone do zestawu kolce. Standy są rzecz jasna idealnie dopasowane do głośników pod względem wymiarów, przy czym mam na myśli nie tylko szerokość i głębokość, ale przede wszystkim wysokość. Gdyby to zależało ode mnie, mogłyby być nawet o 10 cm niższe, ale projektantom zależało na tym, aby między nóżkami można było przechowywać całkiem sporą kolekcję winyli, jednocześnie dociążając dolny blat (kto nosił pudła z czarnymi płytami, ten wie, że to lepsze niż siłownia). Ze względu na asymetrycznie zamontowane przetworniki, do wyboru są dwa warianty ustawienia - z głośnikami średniotonowym i wysokotonowym po wewnętrznej lub zewnętrznej stronie. Francuzi zdecydowanie rekomendują ten drugi, zapewne z uwagi na zgodność fazową. Jeżeli jednak ktoś ma ochotę poeksperymentować, nie sądzę, by producent z tego powodu wezwał do niego żandarmerię.

Druga, może nieco mniej koszerna, opcja ustawienia francuskich paczek polega na tym, by bezceremonialnie walnąć je na podłogę. Aby mogły pracować w tej pozycji, zapewniając w miarę normalne wrażenia przestrzenne, producent zadbał o specjalne "risery", które zwykle mają postać umieszczonych z przodu belek lub trójkątnych klocków, a w "piątkach" przypominają raczej ładnie wypolerowane wałki do ciasta bez rączek. Muszę przyznać, że jest to dość dziwna koncepcja, która jednak znakomicie sprawdza się na miękkich dywanach i wykładzinach. Dlaczego? Otóż dzięki długim walcom (tak naprawdę są dwa - z tyłu malutki, na stałe przymocowany do obudowy, a z przodu duży, przykręcany za pomocą dwóch śrub) ważące ponad 30 kg skrzynie można z łatwością przesuwać, bez obawy, że coś się poszarpie lub porysuje. Myślę, że może to być przydatne nie tylko podczas szukania dla kolumn optymalnej pozycji w pomieszczeniu, ale także później, podczas odsłuchów, gdy dojdziemy do wniosku, że realizatorzy danego albumu przesadzili z niskimi tonami. Wystarczy wtedy przesunąć każdą z kolumn o kilka, może kilkanaście centymetrów w kierunku kanapy i problem z głowy. Uprzedzając wypadki, dodam tylko, że ze względu na dmuchające do tyłu bass-refleksy, Atalante 5 są na to bardzo wrażliwe. Drugi bonus drewnianych walców polega na tym, że po zakończonym odsłuchu możemy zasadniczo "złożyć" system, dosuwając kolumny do ściany. Wiadomo, że nie w każdym domu zestawy głośnikowe mogą być cały czas wystawione na środek salonu, dlatego nie zdziwiłbym się, gdyby niektórym audiofilom nawet z tego względu oczy mocniej zaświeciły się do "piątek". Poważnie - jest to banalnie proste. Właściwie wystarczy w jakiś dyskretny sposób zaznaczyć sobie punkty, w których kolumny powinny stanąć na czas krytycznego odsłuchu i można załatwić sprawę w ciągu trzydziestu sekund. Co ciekawe, przed przeniesieniem monitorów na podstawki, przednie walce należy odkręcić, montując w ich miejsce spłaszczone gumowe nóżki, które również dołączone są do zestawu. Niestety nie ma jednak możliwości skręcenia kolumn i standów ze sobą, przez co przestawianie takiej instalacji jest utrudnione.

Jeśli chodzi o wzornictwo i jakość wykonania obudowy, myślę, że studio A+A Cooren wykonało tu kawał dobrej roboty. Atalante 5 nie tylko wpisują się w modę na sprzęt retro, ale idą nawet o krok dalej, ujawniając kilka niezwykle interesujących smaczków. Pierwszym jest piękny, ręcznie dobierany fornir dębowy, który położono wprost perfekcyjnie. Drugim jest ozdobny, poziomy pasek biegnący przez całą skrzynię i dzielący ją na dwie równe części. Stolarze pewnie obraziliby się albo roześmiali, widząc słowo "pasek", więc od razu objaśniam - jest to intarsja, czyli technika polegająca na wykonywaniu ornamentu z różnych, najczęściej kontrastujących ze sobą gatunków drewna. W tym przypadku mamy oczywiście do czynienia z fornirem, ale efekt jest zasadniczo taki sam. Aby go osiągnąć, w bazowym fornirze wycina się zagłębienia, które następnie wypełniane są podobnym materiałem w innym odcieniu. Coś podobnego widziałem wcześniej chyba tylko w wysokich modelach kolumn Audiovectora. Audiofile na pewno skojarzą ten zabieg również z zestawami marki Sonus Faber, jednak tam drewniane panele przedzielane są obecnie metalowymi listewkami, więc nie jest to intarsja, lecz inkrustacja. W "piątkach" mamy do czynienia z całkiem sprytną wersją tego zabiegu, ponieważ "obca wstawka" jest bardzo dyskretna i wydaje mi się, że do jej wykonania użyto tego samego forniru, ale z innej partii, a dodatkowo wstawiono go tak, aby rysunek drewna był obrócony w stosunku do tego bazowego o dziewięćdziesiąt stopni. Wyraźnie widać, że na pionowych ściankach obudowy słoje układają się pionowo, a na ozdobnym pasku - poziomo. Kropką nad "i" jest wycięte laserem logo Revival Audio w formie pasa i węzła.

Gdybyście mieli wątpliwości, czy francuscy projektanci aby na pewno to wszystko przemyśleli, pozbędziecie się ich, gdy zobaczycie znajdujące się na wyposażeniu maskownice. Mają one oczywiście postać mocowanych magnetycznie ramek z rozciągniętym materiałem, więc tutaj akurat nie ma nic odkrywczego, ale do każdej kolumny otrzymujemy dwie - jedną na woofer, a drugą na sekcję średnio-wysokotonową. Dzięki temu intarsja i firmowe logo są widoczne nawet z założonymi grillami, a kolumny w takiej postaci prezentują się nawet bardziej oldschoolowo niż bez maskownic. Jeśli miałbym się do czegoś przyczepić, zwróciłbym uwagę na gniazda. W pierwszej chwili myślałem, że są to najtańsze terminale, jakie można kupić, jednak nie do końca. Owszem - ciasny, plastikowy profil z okrągłym zagłębieniem wygląda tragicznie, ale nie zamontowano w nim tandetnych śrubek czy zacisków sprężynowych, lecz bardzo porządne "wubety". Dlaczego nie są rozstawione szeroko i nie wystają bezpośrednio z obudów, tylko zostały skrzywdzone w ten właśnie sposób? Nie mam zielonego pojęcia. Czyżby producent spodziewał się, że część klientów będzie chciała przystawić kolumny z dwoma dużymi, dmuchającymi do tyłu bass-refleksami do samej ściany, aż kable zapiszczą z bólu? Niestety nie można tego wykluczyć, ponieważ do zestawu dołączono komplet gąbkowych zatyczek. Na szczęście nie jest to obligatoryjne. Kto ma odrobinę oleju w głowie, ten będzie wiedział, jak obchodzić się z takimi kolumnami - zatyczki potraktuje jako ostateczność, wyjście awaryjne, a z wciśniętymi w plastikowy kubek gniazdami poradzi sobie, stosując kable zakończone wtykami bananowymi.

Brzmienie

Ze względu na nietypową konstrukcję francuskich kolumn i co najmniej dwa możliwe warianty ustawienia, nie wyobrażałem sobie, aby nie sprawdzić ich podczas odsłuchu. Zacząłem od wariantu podłogowego. Atalante 5 stały się praktycznie przedłużeniem dużego stolika ze sprzętem, wysuwając się może na dwadzieścia centymetrów w kierunku słuchacza. Zostawiłem im trochę miejsca dookoła i skręciłem skrzynie delikatnie do środka, ale dystans między tylną krawędzią obudowy a ścianą wynosił może 40-50 cm. Mając na uwadze, że po każdej stronie mam do czynienia z 12-calowym wooferem wspomaganym dwoma dużymi tunelami rezonansowymi, pachniało mi to porażką. Ku mojemu zaskoczeniu, "piątki" zaprezentowały jednak zdrowy, równy i fantastycznie spójny dźwięk. Zupełnie jakby chciały dać mi do zrozumienia, że takie ustawienie im pasuje, że zostały zaprojektowane tak, aby w takich warunkach nie tylko jakoś tam sobie poradzić, ale wręcz zabłysnąć. Nie otworzyła się żadna płonąca żywym ogniem bass-refleksowa czeluść, nie wypełzły z niej demony nawiedzające audiofilów w najgorszych koszmarach, pokoju odsłuchowego nie zalała fala śmierdzącej, gęstej, bulgoczącej, niskotonowej smoły. Było dobrze, a nawet więcej niż dobrze. Było doprawdy wspaniale.

Gdy tylko uświadomiłem sobie, że Atalante 5 zostały stworzone do pracy w takim ustawieniu, zacząłem analizować ich atuty, takie jak niesamowicie namacalna średnica, kulturalny, ładnie wykończony, ale wystarczająco klarowny zakres wysokich tonów, głęboki, nasycony i odpowiednio szybki bas, a także - tu kolejne pozytywne zaskoczenie - obszerna, pięknie rozciągnięta na boki, a przy tym dobrze zorganizowana scena stereofoniczna. Po pięciu minutach wiedziałem już, że mam do czynienia z bardzo udanymi kolumnami. Po piętnastu zacząłem się natomiast zastanawiać, czy przypadkiem nie mamy do czynienia z zestawami, które w sprzyjających warunkach mogłyby pogonić kocura kilkukrotnie droższym monitorom, takim jak chociażby wymienione wcześniej ATC SCM100 SL i PMC IB2 SE. Nie chciałbym wysnuwać takich wniosków już w pierwszym akapicie dotyczącym wrażeń odsłuchowych, bo gdybym mógł przeprowadzić bezpośrednie porównanie tych modeli, prawdopodobnie okazałoby się, że trochę się zagalopowałem, ale sam fakt, że taka myśl przyszła mi do głowy, musi o czymś świadczyć. Albo Atalante 5 są wyjątkowo udane, znacznie lepsze, niż wskazywałaby ich cena, albo to ja się nie znam lub całkowicie pomieszało mi się w głowie. Innej możliwości nie widzę.

Główną atrakcją Atalante 5 jest rzecz jasna średnica. Cudownie nasycona, obecna, bliska, ekspresyjna, sugestywna, czytelna, wyrazista, a przede wszystkim mieniąca się milionem barw i odcieni, pozwalająca słuchaczowi zagłębić się w świat subtelnych szczegółów i delektować się pojedynczymi dźwiękami. Coś fantastycznego. W niektórych zestawach głośnikowych spokrewnionych z "piątkami" wizualnie i duchowo środkowy zakres częstotliwości jest dodatkowo uwypuklony, wyeksponowany i wysunięty do przodu, ale Francuzi starali się tego uniknąć. Tutaj jeśli średnica w ogóle wychodzi przed szereg, to naprawdę minimalnie. Dlaczego więc uważam, że jest ona gwiazdą przedstawienia? To proste - ponieważ moją uwagę przyciągnęła jej jakość, a nie ilość. Ciężko jest nie zachwycić się tym, co ma do zaoferowania kopułkowy średniotonowiec, gdy ma się do czynienia z tak efektownym, zróżnicowanym, różnobarwnym, pełnym i nasyconym szczegółami dźwiękiem. Wysokie tony nie są aż tak spektakularne. Ot, prezentują po prostu wysoki poziom, znakomicie uzupełniając pasmo i łącząc przejrzystość z iście skandynawską kulturą grania (zupełnie nie wiem, czemu tak pomyślałem, ale góra zapachniała mi tweeterami Dynaudio).

Analizując brzmienie "piątek" kawałek po kawałku, szybko doszedłem do wniosku, że omijam jeden bardzo ważny element - spójność. Daniel Emonts na pewno mógł przecież zastosować tu metalową kopułkę, tubę albo tweeter AMT, ale coś mi podpowiada, że bardziej zależało mu na idealnym zszyciu dwóch przetworników kopułkowych i to się jak najbardziej udało. Atalante 5 grają niezwykle równo i spójnie. Czasami można odnieść wrażenie, jakby stały przed nami hi-endowe kolumny wykorzystujące zaawansowany technicznie głośnik szerokopasmowy. W brzmieniu francuskich paczek nie ma przerw, dziur czy innych łatwych do wyłapania mankamentów. Dźwięk jest jednolity, ma taki sam charakter od najniższych do najwyższych częstotliwości. Owszem, średnica wybija się jakościowo, ale przecież nikt nie będzie z tego powodu narzekał. Niskie tony są gęste, obfite, i mają charakterystyczną dla dużych wooferów swobodę. Średnie - wiadomo, nie będę się powtarzał. Góra jest ciut zaokrąglona, ładnie wypolerowana, ale wszystkie detale są wyraźnie słyszalne, nie ma mowy o przeinaczaniu czy filtrowaniu nagrań. Dodajmy do tego leciutko podgrzaną barwę, a otrzymamy kolumny, których można słuchać godzinami, serwując im dowolną muzykę. Atalante 5 nie dość, że błyskawicznie potrafią nas do siebie przekonać, to jeszcze podczas odsłuchu coraz mocniej wciągają nas w swój świat. Wystarczy czterdzieści minut, może godzina, abyśmy nie chcieli opuszczać go nawet na chwilę. To ostateczny dowód na to, że ten dźwięk, choć niewątpliwie bogaty i złożony, ani trochę nie męczy. Istotnym bonusem jest też przestrzeń. Z pewnością nie tak precyzyjna jak w zestawach Audio Physica, Fyne Audio czy Amphiona, ale bardzo obszerna i zbudowana z koncertowym rozmachem. Mimo że usta wokalistów nie mają rozmiarów monety, a odległości między perkusyjnymi talerzami nie da się zmierzyć z dokładnością do centymetra, takie granie z pewnością może się podobać.

Zastosowany w "piątkach" głośnik niskotonowy mimo swoich gabarytów potrafi zaskoczyć godną podziwu zwinnością. Może dlatego, że jest to na wskroś nowoczesna jednostka ze sztywną membraną i mocnym układem magnetycznym, a nie typowy dla vintage'owych kolumn papierowy kapeć lub miękki polipropylenowiec. Jeśli w ogóle pojawiają się tu jakieś opóźnienia, wynikają one raczej z zastosowania dwóch bass-refleksów, a w szczególności z interakcji między nimi a tylną ścianą pomieszczenia. W tym momencie po raz kolejny wracamy do kwestii ustawienia. Znalezienie tego właściwego jest w przypadku francuskich kolumn absolutnym priorytetem. Na kąt dogięcia nie są wybitnie czułe. Można nawet jedną skręcić do środka, a drugą ustawić na wprost, równolegle do ścian pokoju odsłuchowego. Przesunięcie sceny stereofonicznej oczywiście słychać, ale zdecydowanie mniej niż w wielu innych zestawach głośnikowych. Szerokość bazy? Atalante 5 najwyraźniej lubią stać dość daleko od siebie, ale szczerze mówiąc, zmniejszenie lub zwiększenie tego dystansu o 20-30 cm nie zaowocuje jakąś rewolucją. Jeśli zaś chodzi o dystans między kolumnami a tylną ścianą, nawet 5-10 cm pozwoli nam zmienić natężenie i charakter niskich częstotliwości. W optymalnym ustawieniu opisywane paczki potrafią pokazać głęboki, nasycony, mięsisty, prawdziwie subwooferowy, ale wystarczająco szybki bas. Chcąc go skrócić, poprawić szybkość kosztem zejścia, wystarczy wysunąć głośniki do przodu. Sugeruję robić to małymi krokami, ponieważ pół metra oznacza w tym przypadku przeskok do zupełnie innego świata. Podczas testu po takiej zagrywce uzyskałem taki efekt, jakby Atalante 5 zmieniły się w zestawy w obudowie zamkniętej. Bas był szybki, punktowy i energiczny, ale brakowało mu masy. Ta jedna próba pokazała, jak szybko możemy dojść do pewnego ekstremum. Z punktu widzenia użytkownika jest to jednak bardzo dobra wiadomość, bo aby ujarzmić bass-refleksy w niektórych kolumnach, trzeba by było przysunąć je do samej kanapy, a tutaj wystarczy dosłownie kilka centymetrów, a efekt jest taki, jakbyśmy użyli korektora. Dziwne, ale fajne.

Pora na ostatni eksperyment, czyli przesiadkę na podstawki. W takim wariancie "piątki" znów zagrały trochę inaczej. Moim zdaniem promieniowały nawet trochę za wysoko, ale ich brzmienie nabrało nieco studyjnego sznytu. Na fabrycznych standach francuskie kolumny stoją pionowo i w pewnym sensie ich brzmienie też jest bardziej wyprostowane. Dźwięk nie rozchodzi się tak chętnie w kierunku sufitu, wszystko się wypłaszcza, zbiera do kupy. Jeśli mam być szczery, chyba najbardziej pasowałaby mi jakaś opcja pośrednia. Gdybym był posiadaczem Atalante 5, prawdopodobnie zorganizowałbym sobie jakiś maraton odsłuchowy, ustawiając kolumny na czymś w rodzaju stolików kawowych i podkładając pod nie książki, aby znaleźć optymalny kąt pochylenia skrzynek do tyłu. Następnie wszystko to bym pomierzył i zlecił jakiemuś dobremu ślusarzowi wykonanie podstawek, które dodatkowo można by było przykręcić do kolumn w miejscach, w których znajdują się śruby utrzymujące na miejscu ten przedni, drewniany walec. Warto zauważyć, że Atalante 5 podczas opukiwania trochę się "odzywają", szczególnie w górnej części obudowy. Pod tym względem są chyba częściowo skonstruowane tak jak Spendory Classic 2/3, które niedawno testowałem. Nawet podczas opukiwania bocznych ścianek można zauważyć wyraźną granicę. Dół jest głuchy, góra nieznacznie rezonuje. Zupełnie jakby Francuzi chcieli połączyć nowoczesny subwoofer z dwudrożnym monitorem zaprojektowanym trochę w stylu BBC, nakładając obie konstrukcje na siebie i zamykając je we wspólnej obudowie. Nie jestem przekonany, czy stosowanie takich ciężkich standów jest właściwym posunięciem. Może bardziej pasowałyby tutaj ażurowe kratownice w stylu loftowym, takie jak te, które proponuje swoim klientom chociażby Graham Audio? No cóż, to już zostawiam wszystkim zainteresowanym pod rozwagę. Co do sprzętu towarzyszącego, wypróbowałem połączenie z mocnym, neutralnym, przejrzystym Lyngdorfem TDAI-3400 oraz lampową integrą Pier Audio MS-300 SE i oba zestawienia mi się podobały. Najlepsze byłoby pewnie coś pomiędzy - może jakaś hybryda w stylu Pathosa Logos MKII, może delikatnie ocieplony tranzystor, taki jak Soul Note A-2, a może lampa o szybkim, zdecydowanym brzmieniu, jak na przykład Unison Research Triode 25? Możliwości jest wiele, a prawdopodobieństwo porażki niewielkie, ponieważ Atalante 5 mimo wyraźnie zaznaczonego charakteru są tak wszechstronne i mają w sobie taką siłę przyciągania, że mógłbym ich słuchać nawet z budżetowym amplitunerem lub niedrogim systemem all-in-one. Co tu dużo mówić - sztosik.

Budowa i parametry

Revival Audio Atalante 5 to trójdrożne monitory w obudowie wentylowanej. Producent chwali się tym, że nie kupuje gotowych przetworników, projektując i wytwarzając je samodzielnie dla zapewnienia najwyższej jakości, co ma się bezpośrednio przekładać na bezkompromisową jakość dźwięku. Firma twierdzi, że najlepsza jakość komponentów połączona z wieloma godzinami odsłuchów i poszukiwań zaowocowała niezwykle przyjemnym dźwiękiem. Przetworniki są istotnie bardzo ciekawe. 12-calowy głośnik niskotonowy wykorzystuje membranę wykonaną w technologii BSC (Basalt Sandwich Construction), która zdaniem francuskich projektantów daje najlepszą możliwą równowagę między sztywnością i niską masą własną, przy okazji zapewniając stożkowi dobre tłumienie. Woofer otrzymał metalowy kosz, solidny układ magnetyczny bez ekranowania i klasyczny, gumowy resor. 75-mm głośnik średniotonowy jest określany jako ARID+ (Anti Reflection Inner Dome). Co ciekawe, rozwiązanie to zostało już przez Revival Audio opatentowane, a pozwala na pochłonięcie i wytłumienie aż 95% rezonansu wewnętrznej komory. Średniotonowa kopułka została umieszczona w niewielkim falowodzie, a jej układ magnetyczny jest doprawdy imponujący - podwójny pierścień ferrytowy jest niewiele mniejszy niż kołnierz, który widzimy z zewnątrz. Wysokie tony są domeną tweetera z 28-mm miękką kopułką, zbudowanego podobnie jak jednostka średniotonowa. Na udostępnionych przez producenta zdjęciach widać, że Daniel Emonts przykłada dużą wagę do kwestii tłumienia rezonansów. Zarówno wewnętrz membrany woofera, jak i w obudowie głośnika wysokotonowego zastosowano sztywną piankę i nie zdziwiłbym się, gdyby w różnych mniej widocznych miejscach podobnych materiałów było więcej. Delikatnie trąci to szkołą Manfreda Diesterticha, głównego projektanta Audio Physica. Trójdrożny układ ma swoje wymagania, więc zwrotnica składa się z aż czternastu elementów, przy czym uwagę przyciągają czarne kondensatory wykonane specjalnie dla Revival Audio. Częstotliwości podziału ustalono na 450 Hz i 3,5 kHz. Do każdej kolumny producent dołącza drewniany wałek, którego zastosowanie umożliwia postawienie skrzynek na ziemi. Firma twierdzi, że w zależności od charakterystyki pokoju odsłuchowego takie ustawienie może okazać się najlepsze i nie będzie generowało dodatkowych kosztów w postaci konieczności nabycia standów. Zdaniem producenta "piątki" powinny pracować w pokojach o powierzchni od 30 do 60 m², ale po odsłuchu w mniejszym pomieszczeniu mogę powiedzieć, że można potraktować tę wskazówkę z lekkim przymrużeniem oka. Jeśli chodzi o parametry, Atalante 5 są zestawami nominalnie 4-omowymi (fajnie, że firma nie nagina rzeczywistości, bo minimum wynosi 3,2 Ω, przypadając na częstotliwość 110 Hz) o dość standardowej efektywności 89 dB. Rekomendowana moc wzmacniacza to 30-200 W i tu akurat jestem w stanie się z Francuzami zgodzić. Imponująca jest dolna granica pasma przenoszenia - 28 Hz przy 3-dB spadku. Powiedzmy wprost - posiadacz takich kolumn może zainteresować się lepszym wzmacniaczem, źródłem, kablami i innymi akcesoriami, ale raczej nie będzie się rozglądał za subwooferem.

Werdykt

Gdyby dwa lata temu ktoś podzielił się ze mną informacją, że za chwilę na rynku zadebiutuje firma, której współzałożyciel i główny konstruktor przepracował wiele lat dla największych graczy w tej branży, która od samego początku będzie celowała w średnią i wyższą półkę, leciutko wchodząc w paradę hi-endowym wyjadaczom, która nie będzie korzystała z gotowych przetworników, projektując i wytwarzając je we własnym zakresie, a do tego jej wyroby, produkowane we Francji, będą wyglądały i grały tak jak Atalante 5, doszedłbym do wniosku, że ktoś zaplanował niesłychanie grubą akcję, a jego celem jest przejęcie sporego kawałka głośnikowego tortu. Czegoś takiego nie da się zrobić bez specjalistycznej wiedzy, doświadczenia, znajomości tematu i, co równie ważne, odpowiedniego finansowania. Mogłoby się wydawać, że to ogromne ryzyko, ale jeżeli owocem tego niecnego planu są tak udane zestawy głośnikowe, to nie mam wątpliwości, że o marce Revival Audio usłyszymy jeszcze nie raz i nie dwa. Oczywiście to nie tak, że francuska manufaktura stworzyła coś, czego nikt nie wyobrażał sobie nawet w najśmielszych snach. W sprzedaży dostępne są podobne kolumny i zapewne w najbliższych latach będzie ich coraz więcej. JBL L100 Classic MK II, Klipsch Heresy IV, Spendor Classic 2/3, Pylon Audio Jade 20 - każda z tych konstrukcji ma swoje mocne strony i na pewno nie obraziłbym się, gdyby para takich monitorów pewnego dnia spadła mi z nieba (byle na coś miękkiego, a nie na pusty, siwy łeb), jednak Atalante 5 mają w sobie coś specjalnego. Coś, co sprawia, że każdy odsłuch jest wyjątkowym wydarzeniem. Jeżeli szukacie takich głośników, dajcie im szansę i nie przejmujcie się, że Revival Audio jest młodziutką, mało znaną marką. Kiedyś to się zmieni, a Wy będziecie mogli powiedzieć, że poznaliście się na niej od razu i kupiliście jej pierwsze kolumny.

Czytaj całą recenzję na stronie magazynu StereoLife