Długie oczekiwanie na dostarczenie urządzenia przez dystrybutora tylko zaostrzyło mój apetyt. Ostatecznie wzmacniacz do testu otrzymaliśmy w konfiguracji podstawowej. Szkoda, bo jego największe zalety można by było usłyszeć z dodatkowymi modułami, a tutaj musieliśmy obejść się smakiem. Przed przystąpieniem do odsłuchów, dwukrotnie wykonana została procedura konfiguracji i pomiarów akustyki. Za pierwszym razem zrobiliśmy to trochę na czuja, bazując na komendach wyświetlanych na ekranie wzmacniacza. Do drugiej próby znacznie lepiej się przygotowałem, postępując zgodnie z instrukcją obsługi i wszelkimi zasadami sztuki. Wzmacniacz po wyjęciu z pudełka pracował najpierw na wejściu analogowym, do którego podłączony został odtwarzacz T+A E-Serie Music Player Balanced. Grało prawidłowo, bardzo neutralnie i równo, ale bez wielkich zachwytów. Niby wszystko się zgadzało, ale nie było w tym brzmieniu wielkich emocji i energii. Czysto, naturalnie, spójnie - tak, ale bez rewelacji. Zwróciłem natomiast uwagę na to, że zgodnie z obietnicami producenta, przy braku sygnału wejściowego nawet z odkręconym potencjometrem z kolumn nie dochodziły żadne szumy. Cenna wskazówka dla użytkowników ceniących sobie pedantyczną wręcz perfekcję, a także dla tych, którzy z racji nietypowego ustawienia kolumn w pomieszczeniu siedzą "na głośniku" lub słuchają muzyki wieczorami, przy niskich poziomach głośności, kiedy we znaki dają się nierówności i szumy analogowych potencjometrów. Co jednak z tym dźwiękiem? Jakoś nie wciąga, nie chce się wzbić ponad przeciętność. Odpowiedź jest banalnie prosta - przecież mamy przed sobą wzmacniacz w pełni cyfrowy i jeśli chcemy aby zagrał pełną parą, musimy podłączyć go kablem cyfrowym. W opisywanej konfiguracji z odtwarzaczem T+A, cyfrowy sygnał z płyty lub dysku był przecież zamieniany na postać analogową w źródle, a następnie biegł interkonektem RCA do wzmacniacza, gdzie ponownie był konwertowany na cyfrę przez podstawowy, prosty przetwornik. A to trochę tak, jak zrobić zdjęcie cyfrową lustrzanką, wywołać u lokalnego fotografa, po czym wsadzić do niedrogiego skanera i narzekać, że obraz niewyraźny i kolory matowe. Szybka zmiana wejścia na cyfrowe koaksjalne i... Natychmiastowy banan na twarzy. O to chodziło! TDAI-2170 od razu zaczął grać tak, jak powinien.