Recenzja Lyngdorf TDAI-3400 - StereoLife

Peter Lyngdorf to jedna z ważnych postaci w świecie sprzętu audio, szczególnie jeśli chodzi o wzmacniacze nazywane potocznie cyfrowymi. Z talentem duńskiego konstruktora mogli się niegdyś zetknąć posiadacze sprzętu takich firm, jak Snell Acoustics, NAD czy Gryphon Audio. Przełomem był jednak wzmacniacz marki TacT, który pojawił się na rynku w 1998 roku. Millenium, bo o nim mowa, był pierwszym hi-endowym przedstawicielem urządzeń nowej generacji. Ze względu na stosunkowo wysoką cenę, nigdy nie miał szans stać się wielkim, komercyjnym hitem, ale wielu audiofilów go pokochało i zdecydowało się pójść tą drogą jeszcze zanim technologia cyfrowa na dobre się rozpowszechniła. Peter Lyngdorf już wtedy zapowiadał, że pewnego dnia wszystkie wzmacniacze będą cyfrowe. Jak można się domyślić, ten dzień wciąż nie nadszedł, jednak wielu producentów idzie w tym kierunku, a technologia impulsowa nieśmiało wkrada się do sprzętu z najwyższej półki. Sukcesy takich producentów, jak Devialet, NuPrime czy Primare pokazują, że w epoce cyfrowych źródeł dźwięku takie wzmacniacze sprawdzają się coraz lepiej. Zwłaszcza, gdy dają użytkownikowi większe możliwości. Być może upór duńskiego inżyniera dopiero teraz zostanie doceniony i przyniesie mu jeszcze większą sławę. Oprócz projektowania luksusowych systemów stereo we współpracy ze słynnym producentem fortepianów, firmą Steinway & Sons, Peter Lyngdorf działa dzisiaj pod własnym szyldem. Katalog jest skromny, ale zorientowany na hi-endowe zestawy stereo i kina domowego. Znajdziemy tu dwa wzmacniacze zintegrowane, końcówkę mocy, wielokanałowy procesor dźwięku, odtwarzacz płyt kompaktowych i dość specyficzne głośniki - dwa płaskie pudełka przeznaczone do powieszenia na ścianie i równie dyskretny subwoofer. Zaprezentowany trzy lata temu wzmacniacz TDAI-2170 był pierwszym tego typu urządzeniem skierowanym do audiofilów, którzy nie boją się odważnych rozwiązań, ale też nie mogą sobie pozwolić na skrajnie hi-endowy sprzęt. Teraz firma poszła dalej, dając nam model TDAI-3400. Większy, poważniejszy, mocniejszy, wyposażony w bardziej nowoczesne i zaawansowane technologie (z systemem korekcji akustyki pomieszczenia na czele), a do tego przygotowany do odtwarzania muzyki z wielu źródeł cyfrowych i bezpośrednio z sieci, dzięki funkcjom streamingowym. Kandydat na hit czy kolejny egzotyczny pomysł Lyngdorfa?

Dwadzieścia lat temu Peter Lyngdorf stworzył wzmacniacz rodem z przyszłości. Millenium wyprzedził swą epokę tak bardzo, że nie wszyscy zrozumieli jakie korzyści może przynieść technologia cyfrowa w tak ekstremalnej, hi-endowej postaci. Mam wrażenie, że dopiero dziś staje się to oczywiste, czego dowodem jest TDAI-3400. Sam wzmacniacz pracujący w klasie D nie jest czymś wyjątkowo seksownym. Na pewno nie dla audiofilów przyzwyczajonych do brzmienia klasycznych konstrukcji tranzystorowych i lampowych. Niższe zużycie energii na pewno ich nie przekona. Jeżeli jednak połączymy nowatorski układ zaprojektowany przez jednego z największych ekspertów w tej dziedzinie z systemem korekcji akustyki, łącznością sieciową, możliwością odtwarzania plików hi-res, kompatybilnością z rozmaitymi serwisami streamingowymi, licznymi wejściami cyfrowymi, możliwością zarządzania wzmacniaczem z poziomu przeglądarki, opcjonalnymi modułami z dodatkowymi gniazdami, naprawdę zacnym brzmieniem i możliwością jego dalszej poprawy poprzez wyprostowanie pewnych minusów kolumn i pomieszczenia odsłuchowego, to już zupełnie inna rozmowa. TDAI-3400 to skrajnie nowoczesny system all-in-one, któremu do pełni szczęścia potrzebne są tylko odpowiednio dobre zestawy głośnikowe. Wiem, że nie każdego to przekona, bo wielu ludzi lubi brzmienie lamp i gramofonów. Ale po kilku dniach w towarzystwie tego wzmacniacza trudno mi pozbyć się myśli, większość innych konstrukcji to technologia z ubiegłego wieku, przepakowywana raz po raz w ładniejsze obudowy i sprzedawana po coraz wyżych cenach. Lyngdorf też tani nie jest, ale jego cenę można uzasadnić rozbudowaną funkcjonalnością, wszechstronnością, wysoką jakością wykonania i rozwiązaniami, których nie ma konkurencja. I nie chodzi tu o drewniane ozdóbki i transformatory nawijane w świetle księżyca, ale o technologię, której działanie wyraźnie słychać. Ciekawe czy za dwadzieścia lat inni producenci będą w stanie nawiązać walkę z Lyngdorfem, czy większość z nich nadal będzie pudrować swą bierność opowieściami o starannie selekcjonowanych komponentach i rodowanych gniazdach. Jeśli macie dosyć tego audiofilskiego bełkotu, wypróbujcie TDAI-3400. Możliwe, że nie będziecie chcieli już słyszeć o żadnym innym wzmacniaczu.

Czytaj pełną recenzję na stronie internetowej magazynu StereoLife