Ktoś niedawno powiedział "CD umarło"... zapewne w świecie zdominowanym przez streaming i wszechobecne pliki audio nasza "poczciwa" płyta CD Audio jawi się niektórym jako pewien przeżytek. I już na wstępie przyznam rację tej konkretnie grupie melomanów - tak, pliki są wygodne, łatwe w użytkowaniu, łatwe w przechowywaniu i gwarantujące możliwość wykonania kopii "na przypadek awarii" I właściwie to wszystko, co można powiedzieć o plikach audio. Co powiemy o naszej płycie CD, od tylu już lat będącej na rynku gdzie w efekcie czego stała się "powszechna" i właściwie "niemodna"? Dla jednych tak, ale wybaczcie - ja pamiętam pierwsze zachwyty nad "nowym, magicznym i w ogóle wspaniałym formatem CD", który jawił się jako raj dla melomanów i audiofilii. I ten raj (uwierzcie lub nie) nie utracił ani odrobiny magii do dnia dzisiejszego. Ale chcąc zasmakować "owocu z raju" w postaci doskonałego brzmienia ze srebrnego nośnika musimy nie tylko wierzyć w ten raj, musimy jeszcze jak każdy "wierzący" spełnić dwa podstawowe warunki - posiadać dobrze zrealizowaną płytę CD oraz dobrej klasy odtwarzacz CD. Nie jeden z tych, co to obiecują jak grają cudowanie, ale ten prawdziwie grający z klasą odtwarzacz przez duże "O", a może i przez duże "CD".
A właściwie takim jest sprzęt marki Lyngdorf CD-2.
Pamietam jeszcze poprzedni model oznaczony jako CD-1, który niestety odrzucał mnie nie tyle brzmieniem, co wyglądem. Mam świadomość, że na sprzęt się nie patrzy - sprzętu ma służyć do słuchania muzyki. Ale skoro tak, to dlaczego tak bardzo lubimy rzeczy ładnie wykonane, które dodatkowo cieszą oczy (obok uszu)?! Właśnie dlatego, że w swym codziennym kontakcie ze sprzętem ładnym i do tego dobrze brzmiącym czujemy się po prostu spełnieni w naszym świecie pasji. I nagle jest "ON" - Lyngdorf CD-2, który wygląda tak, jak powinien wyglądać odtwarzacz CD. nie ma w nim nawet odrobiny przesady, nie napompował się gdzieś na "audiofilskiej siłowni", nie wrzuca katalogowych dziesiątek kilogramów. Po prostu skromny, ze smakiem - jak niepozorny instrument muzyczny, który czaruje brzmieniem bardziej, niż wielkością formy.
Do naszych testów CD-2 trafił właściwie w odpowiednim momencie. W moje ręce trafiło wydanie płyty SHM-CD Anne-Sophie Mutter/John Williams "Across the Stars" (Deutsche Grammophon), a dodatkowo na odsłuch czekała znana mi i dobrze już osłuchana, ale ostatnio jakoś pomijana płyta Vangelis'a - Chariots Of Fire (REMASTERED 25TH LIMITED). Okazja więc przednia, by Lyngdorf pokazał na co go stać, by udowodnił niedowiarkom "CD jeszcze nie umarła".