Wzmacniacz do testu został odebrany bezpośrednio u polskiego dystrybutora urządzeń marki Lyngdorf. Nie bez powodu dzisiejszy tekst rozpocząłem od wspomnienia wzmacniacza Millennium, ponieważ podczas odwiedzin w siedzibie firmy Trimex w Warszawie miałem okazję obcować z wyżej wspomnianym wzmacniaczem, który niczym ostatni ze swego rodu pozostał i dumnie prezentuje się w sali odsłuchowej, będąc marzeniem wielu fanów marki. Droga powrotna z Warszawy zajęła sporo czasu, w związku z czym dopiero na drugi dzień zabrałem się za rozpakowanie i ustawienie wzmacniacza. Urządzenie jest dostarczane do klienta w okazałych rozmiarów kartonie. W środku nie znajdziecie wszechobecnych styropianów, a tylko gruby karton oraz wytrzymałą folię. I właśnie pomiędzy dwoma kawałkami folii jest umieszczony wzmacniacz, trochę jakby wisiał w powietrzu. Oczywiście oprócz samego wzmacniacza w pudełku znajdują się jeszcze standardowe akcesoria takie jak pilot i przewód zasilający oraz te mniej standardowe, takie jak statyw i mikrofon, który służy do zapoznania wzmacniacza z otoczeniem naszego pokoju odsłuchowego. Dodatkowo znajdziemy również kilkumetrowy kabel do podłączenia mikrofonu.
Przechodząc do samego urządzenia, mamy tutaj do czynienia ze standardowych rozmiarów wzmacniaczem, w pełni cyfrowym. Jego fizyczne rozmiary to wysokość 10 cm, szerokość 45 cm oraz głębokość (bez terminali głośnikowych) 34 cm, a waga 8 kg. Wzmacniacz jest wykonany z solidnych płyt aluminiowych, a jego ciężar spoczywa na czterech solidnych nogach. Z przodu urządzenia znajdziemy wyświetlacz, na którym są wyświetlane informacje o stanie urządzenia. Menu jest przemyślane, rozbudowane na tyle, na ile wymagają tego możliwości urządzenia. Ekran wyświetlacza zajmuje ok. 1/3 całości frontu. Tuż obok wyświetlacza znajduje się mała gałka, która służy do wyboru źródła dźwięku. Przy jej pomocy możemy również sprawnie poruszać się po menu wzmacniacza bez używania pilota - dłuższe przytrzymanie wciśniętej gałki powoduje przejście do menu, a krótkie jej wciśnięcie wycisza całkowicie dźwięk. Po prawej stronie urządzenia został usytuowany mały włącznik stand-by oraz pokaźnych rozmiarów potencjometr głośności. Całość jest idealnie spasowana i stanowi jednolity płaski element. Jeszcze ciekawostka dotycząca regulacji głośności: gałkę potencjometru możemy energicznie rozpędzić, uzyskując szybciej żądany poziom głośności. Potencjometr nie jest fizycznie ograniczony i może kręcić się zarówno w prawo, jak i w lewo bez ograniczeń, oczywiście skala głośności jest ograniczona. Tył urządzenia jest wyposażony w standardowy zestaw gniazd: mamy tutaj 2 wejścia analogowe RCA, 4 wejścia cyfrowe optyczne, 2 wejścia cyfrowe coaxial oraz 1 wyjście analogowe RCA i 1 wyjście cyfrowe coaxial. Dodatkowo na tylnym panelu urządzenia znajdziemy terminale głośnikowe, gniazdo zasilania z głównym włącznikiem oraz złącze XLR do podłączenia zewnętrznego mikrofonu. Wzmacniacz Lyngdorf TDAI-2170 jest urządzeniem, które w zamyśle konstruktora zostało stworzone do bardzo łatwej rozbudowy, w związku z czym możemy je uzupełnić o 3 dodatkowe elementy: moduł HDMI 4K z 4 wejściami (192 kHz / 24 bit + DSD64 / DSD128), 1/CEC i ARC compatible, moduł High End analog z 3 wejściami RCA oraz 1 XLR, moduł High End USB. To, co jeszcze wyróżnia opisywany wzmacniacz na tle wielu konkurencyjnych urządzeń, to autorski system automatycznej korekcji akustycznej pomieszczenia RoomPerfect, o którym więcej w dalszej części tekstu. Podsumowując wygląd i budowę wzmacniacza Lyngdorf TDAI-2170, do rąk użytkownika finalnie trafia minimalistyczne z wyglądu urządzenie wyposażone w wejścia i wyjścia analogowe i cyfrowe, a gdyby zaszła potrzeba, jest możliwość rozbudowy o dodatkowe moduły HDMI, USB oraz RCA.
Chciałbym jeszcze wspomnieć o dwóch funkcjach, które w znaczący sposób wpływają na odtwarzany dźwięk. Pierwszą z nich jest system korekcji ICC. Pozwala on zmniejszyć poziom sygnału cyfrowego, zapobiegając jednocześnie zniekształceniom cyfrowym (takie sytuacje mają miejsce przy remasteringu materiału muzycznego, którego poziom jest często zbyt wysoki). Dzięki tej funkcji możemy cieszyć się dynamicznym i naturalnym dźwiękiem bez zniekształceń. Druga z funkcji to ustawienie poziomu wejściowego (regulacja do + 24 dB), co ma bezpośredni wpływ na ogólne wrażenia z odtwarzanego materiału (subiektywnie) oraz przy tym samym poziomie głośności i podniesionej wartości poziomu wejściowego daje wyraźnie głośniejsze granie (obiektywnie)
Wrażenia odsłuchowe opisujące wzmacniacz Lyngdorf TDAI-2170 chciałbym podzielić na dwie części. Pierwszą z nich będzie użycie wzmacniacza bez korekcji akustyki RoomPerfect. W drugiej części opiszę wrażenia związane z odsłuchem wraz z korekcją opartą na funkcji RoomPerfect.
Wzmacniacz bez włączonej funkcji RoomPerfect oferuje nam zrównoważony dźwięk w całym paśmie. W moim pomieszczeniu odsłuchowym w części odsłuchiwanego materiału niskie częstotliwości trochę jakby traciły swoją różnorodność, fakturę, zmierzając w stronę pewnego rodzaju uogólnienia - zapewne jest to związane z akustyką pomieszczenia. Wzmacniacz nie dodaje zbyt wiele od siebie. Stereofonia jest na poprawnym poziomie, lokalizacja źródeł pozornych jest wyraźna, scena dźwiękowa sięga w głąb i rozciąga się w prawo i lewo poza głośniki. Całość można by określić jako bardzo dobrze działający wzmacniacz w tym zakresie cenowym, uniwersalny, dający wiele przyjemności z odsłuchu. I tu można by zakończyć opis, gdyby nie funkcja automatycznej korekcji pomieszczenia RoomPerfect.
Zastanawiając się nad tytułem dzisiejszego tekstu, podczas odsłuchów wzmacniacza, nasunęła mi się pewna myśl odnosząca się wprost do funkcji RoomPerfect. Lyngdorf TDAI-2170 to bardzo przemyślana konstrukcja, która pokaże nam, co potrafi w momencie, kiedy zainwestujemy trochę czasu w przejście procesu automatycznej korekcji akustycznej pomieszczenia. Dopiero wtedy jesteśmy tak naprawdę w stanie docenić walory soniczne wzmacniacza i dostrzec wspomnianą w tytule duszę w jego cyfrowym sercu. I tu zakończę moje poetyckie zapędy, przechodząc do wrażeń z odsłuchu. W każdym pomieszczeniu odsłuchowym wzmacniacz bez wątpienia zagra inaczej - słowo inaczej jest tutaj kluczem. Kto z nas nie borykał się podczas odsłuchów w naszych salonach czy pokojach odsłuchowych to z pogłosem, to z mocno wzbudzonym basem - i pewnie tych wad można by wymieniać więcej. W tym właśnie miejscu przychodzi nam z pomocą system RoomPerfect, który w słyszalny sposób potrafi wady te zmniejszyć, a co za tym idzie, wyraźnie poprawić jakość naszych odsłuchów. Jak to robi, to pewnie pozostanie już tajemnicą znaną wąskiemu gronu inżynierów oraz samemu właścicielowi i zarazem twórcy, którym jest Peter Lyngdorf.
Pierwszą płytą, która zagościła w odtwarzaczu CD, była płyta zespołu Marillion „Fugazi”. Wzmacniacz w sposób dokładny oddawał poszczególne dźwięki, zdawał się czarować i sprawiać, że z każdym utworem chciało się więcej. W utworze „Emerald Lies” pierwsze dźwięki perkusji, gitary basowej oraz klawisze zabrzmiały z ponadprzeciętną energią, a bas był wyraźnie kontrolowany, różnicowany, wybrzmiewający dokładnie tyle czasu, ile powinien. Początek kompozycji jest jednocześnie motywem przewijającym się przez cały utwór i w jego części środkowej dodatkowo rozwiniętym. Utwór przechodzi swoje fazy z dynamicznych na zupełnie spokojne. Lyngdorf TDAI-2170 w sposób tylko sobie znany pokazał wyraźnie rozmieszczenie instrumentów, różnicując je i tworząc obszerny spektakl muzyczny, a scena wychodziła poza głośniki w prawo i lewo oraz tworzyła wyraźne wrażenie trójwymiarowości i głębi. Dźwięk fortepianu w połączeniu z wokalem Fisha w utworze „Fugazi” z tej samej płyty wywoływał sporą dawkę emocji, a późniejsza dynamiczna część utworu „wstrzykiwała” dawkę energii bezpośrednio w układ krwionośny. Cała płyta została zaprezentowana w niezwykle interesujący, spójny, selektywny, ekspresyjny sposób. Poziom makro i mikro dynamiki znacznie wykraczał poza zakres cenowy, jaki trzeba wydać na Lyngdorfa TDAI -2170.
Kolejną płytą, która na dłużej zagościła w odtwarzaczu, była płyta zespołu Massive Attack „Mezzaine”. Już pierwszy utwór, który prezentuje nam bardzo nisko schodzący bas, z którym wiele droższych wzmacniaczy często sobie nie radzi, pokazał klasę Lyngdorfa, a raczej możliwości, jakie daje RoomPerfect. W porównaniu bezpośrednim tego samego utworu z korekcją i bez niej aż trudno uwierzyć w zachodzącą zmianę. Po wyłączeniu korekcji RoomPerfect bas stracił na swej dynamice, rozmył (subiektywnie) kontury, barwa utraciła swój pierwotny blask. Wszystkie powyższe dolegliwości i niedomagania znikały przy włączeniu korekcji RoomPrerfect. Cała płyta Mezzaine obfituje w zróżnicowany bas i Lyngdorf bardzo umiejętnie potrafił przekazać właśnie ten zakres, nie tracąc z pola widzenia średniego i wysokiego zakresu częstotliwości.
W dalszej części odsłuchu posłużyłem się płytą Toma Waitsa „Small Change”. Kolejne utwory płyty mijały tak, jakby czas stanął w miejscu, dało się poczuć klimat małych klubów jazzowych, w których niegdyś Tom Waits stawał na scenie w towarzystwie innych muzyków po to, by stworzyć muzyczny spektakl. Pierwszy utwór na płycie spokojnie wprowadza nas w kolejne. W utworze „Step Right Up” możemy przenieść się tuż pod scenę, gdzie wokal wraz z bezpośrednio odpowiadającym mu dźwiękiem trąbki wiedzie nas przez kolejne zawiłości utworu, a to wszystko w pięknie podanej formie płynącej z serca i duszy wzmacniacza Lyngdorf TDAI-2170. Każdy dźwięk ma tu swoje miejsce i czas, wybrzmiewanie, początek i koniec, nic się nie rozmywa, nie miesza. Prawdziwa przyjemność słuchania w czystej formie. Wyżej wspomniane utwory/płyty to tylko część odsłuchanego materiału muzycznego. Podsumowując odsłuchy, jedno jest pewne - system automatycznej korekcji akustycznej pomieszczenia RoomPerfect w sposób wzorowy wywiązuje się ze swojej funkcji, którą jest uzyskanie poprawy w zakresie odtwarzanego dźwięku w naszych pokojach odsłuchowych. Efekt pracy RoomPerfect jest spektakularny.
Dla kogo zatem jest przeznaczony wzmacniacz Lyngdorf TDAI-2170? Napiszę, że zdecydowanie jest on dla wszystkich tych, którzy szukają bardzo dobrze brzmiącego wzmacniacza, który nie będzie za wszelką cenę eksponował siebie w zakresie niesamowitej średnicy, bajecznych wysokich tonów czy wywołujących trzęsienie ziemi basów. Wręcz przeciwnie, będzie stanowił element toru audio, który pokaże materiał muzyczny nagrany na płycie takim, jaki był w zamyśle twórcy, a jednocześnie przy użyciu systemu RoomPerfect sprawi, że ten sam materiał zabrzmi w naszym pokoju odsłuchowym znacznie lepiej, bez inwestycji w specjalne ustroje akustyczne. Szukajcie, a znajdziecie - pod tym mottem skrywa się nasz dzisiejszy bohater z cyfrowym sercem i piękną analogową duszą.