Wzmacniacz lampowy Pier Audio MS 88 SE wchodzi w skład serii classique i jest jednocześnie najbardziej uniwersalny i wydajny z całej linii. Nim przejdę do walorów dźwiękowych, zatrzymam się na chwilę przy jego opisie zewnętrznym oraz firmowej filozofii, której wyrazem jest powyższy wzmacniacz. Jak pewnie część z Was wie, marka Pier Audio tworzy swoje produkty w taki sposób, aby dźwięk, który wydobywa się z głośnika, był jak najbliższy temu, co możemy usłyszeć w muzyce granej na żywo. Nie zdradzając w tym miejscu za wiele (o tym przeczytacie poniżej), na początek wspomnę tylko, że opisywany wzmacniacz zasługuje na to, aby dać mu szansę w swoim systemie i pozwolić przekonać się własnym uszom, co potrafi.
Przechodząc do samego urządzenia, trafiło ono do naszej redakcji w niedużym, podwójnym opakowaniu kartonowym, w środku którego znajdowała się pianka zabezpieczająca całe urządzenie szczelnie ze wszystkich stron. Samo opakowanie nie sugerowało wagi urządzenia, ale o tym mogłem przekonać się przy wnoszeniu wzmacniacza do pokoju odsłuchowego. Sam wzmacniacz waży 30 kg, a jego wymiary to: szerokość 46 cm, głębokość 36 cm oraz wysokość 21 cm. W kartonie, oprócz wzmacniacza, znajdziemy jeszcze pokrywę na lampy wykonaną z cienkiej blachy, z wyciętymi poprzecznie otworami wentylacyjnymi (wzmacniacz podczas pracy osiąga naprawdę wysokie temperatury), oraz kabel zasilający.
Dostarczone do testu urządzenie jest w klasycznym czarnym kolorze z drewnianymi, bordowymi boczkami. Front urządzenia wykonany jest z grubego na 1 cm aluminiowego bloku, na który w części centralnej nałożony jest kolejny, również jednocentymetrowy blok aluminium. Po lewej stronie frontu znajdziemy gałkę, która włącza/wyłącza urządzenie. W części centralnej znajduje się wskaźnik (mA) do pomiaru prądu spoczynkowego, gałka wyboru ustawienia bias (ustawienia dla każdej z lamp) oraz potencjometr głośności. Po prawej stronie usytuowany jest przełącznik źródła dźwięku (CD, Tuner, AUX). Na tylnym panelu wzmacniacza znajdują się bardzo dobrej jakości trzy wejścia RCA oraz jedna para RCA (power amp) do wykorzystania jako stereofoniczna końcówka mocy. Oprócz gniazd RCA, na tylnym panelu znajdziemy gniazda głośnikowe oznaczone odpowiednio dla głośników 8 ohm i 4 ohm oraz gniazdo zasilania. Górna część wzmacniacza zawiera sekcje zasilania, lampy: 4 x KT88, 2 x 6SN7, 2 x 6SL7, 2 x 5Z3PA, a także dwa przełączniki hebelkowe, z których jeden służy do aktywowania trybu POWER AMP (końcówka mocy) lub INTEGRATED, a drugi do przełączania między trybem TRIODE a ULTRALINEAR (tutaj możemy eksperymentować w ramach naszych preferencji co do odsłuchiwanej muzyki).
To, co zwróciło moją uwagę i co wymagałoby dopracowania, to kołnierze okalające lampy 6SN7 – niestety są one niedopracowane, szczególnie porównując je do tych, w których są umieszczone pozostałe lampy. Miejmy nadzieję, że w kolejnych generacjach zostanie to poprawione. Dodatkowo na górnym panelu znajdują się cztery otwory, w których jest umieszczona regulacja bias (prąd spoczynkowy lampy) dla każdej z czterech lamp KT88 (w tym celu musimy użyć małego płaskiego śrubokręta). Wartości regulacji możemy obserwować na znajdującym się z przodu urządzenia wskaźniku, osobno dla każdej lampy.
Całość wzmacniacza (z wyłączeniem frontu) jest wykonana z solidnej blachy, a dodatkowo dolna blacha jest wentylowana poprzez poprzeczne wycięcia.
Na koniec kilka słów o nóżkach, na których wzmacniacz jest posadowiony: mamy tu do czynienia z dużą dbałością o odpowiednią izolację. Nóżki są cztery i składają się z aluminiowych pierścieni zakończonych czymś przypominającym połączenie gumy i plastiku. Wzmacniacz oferuje niebagatelną (jak na lampową integrę) moc 2 x 48 W (system push-pull na 4 lampach KT88).
Przechodząc do walorów dźwiękowych wzmacniacza Pier Audio MS 88 SE, na pierwszy plan wysuwa się wielkość sceny dźwiękowej oraz bardzo solidny fundament w zakresie niskich częstotliwości. Wzmacniacz ten gościł w moim systemie około miesiąca. Warto w tym miejscu zwrócić uwagę na nie kierowanie się pierwszym wrażeniem, ponieważ potrzebuje on co najmniej kilkudziesięciu godzin na wygrzanie lamp i dopiero wtedy ukazuje nam swoje prawdziwe oblicze. Początkowo jest po prostu poprawny i nie zwraca uwagi niczym szczególnym. Używając sportowej analogii, to tak samo, jak na starcie maratonu. Zawodnicy ruszają: ci mniej wprawieni wyrywają się do przodu, a ci doświadczeni zostają delikatnie w tyle. Kilometry mijają i powoli miejsca w stawce zaczynają się zmieniać. Odpowiednio rozgrzani doświadczeni biegacze przesuwają się do przodu, utrzymują odpowiednie dla nich tempo, kontrolują swój organizm i wiedzą, gdzie i kiedy będą mogli przyspieszyć lub zwolnić tak, aby w efekcie mieć szanse na wygraną. Analogiczną sytuację mamy w przypadku wzmacniacza Pier Audio MS 88 SE, którego można określić jako doświadczonego „biegacza”, który zna swoje możliwości lecz potrzebuje czasu na rozgrzewkę, by później utrzymać odpowiednie tempo. Przejdźmy zatem do kilku przykładowych utworów i moich wrażeń odsłuchowych, którymi chciałbym się z Wami podzielić.
Odsłuch rozpocząłem od utworu „Bohemian Rhapsody” zespołu Queen. I ponownie w głowie zagościła mi analogia do przebiegu maratonu: najpierw delikatnie, rozgrzewkowo, później równo, ale w odpowiednim tempie, na kolejnych kilometrach (częściach utworu) zmiany tempa. Utwór rozpoczyna się bardzo spokojnie: chórek delikatny, lekko płynący przez kolejne nuty, prowadzi nas raz na prawo, raz na lewo sceny dźwiękowej. Wszystko to przy akompaniamencie fortepianu. Wreszcie wyłania się solista, prowadząc nas w głąb utworu. Kolejne nuty przynoszą mocniejsze uderzenie, które na koniec ponownie staje się spokojne i subtelnie kończy utwór. Dźwięk proponowany przez Pier Audio MS 88 SE w powyższym utworze jest bardzo spójny, a scena dźwiękowa wielowymiarowa. Wokal naturalny, umieszczony na pierwszym planie. Wszystkie dźwięki są na swoim miejscu, dźwięczne i barwne.
Kolejnym utworem goszczącym w odtwarzaczu był „Joy” Isaaca Heyesa. Początek utworu to perkusja i gitara basowa. W tym miejscu chciałbym na chwilę zatrzymać się przy możliwościach w zakresie niskich częstotliwości. Bas proponowany przez wzmacniacz Pier Audio jest wyraźnie zróżnicowany, barwny, nisko schodzący. Tam, gdzie trzeba, jest szybki, nie gubi rytmu, bardzo jasno wskazuje różnice między instrumentami. Zamykając oczy, można było w wyraźny sposób zlokalizować każde uderzenie pałeczki czy perkusyjnej stopy. Cały utwór jest pełen smaczków muzycznych, można słuchać go wielokrotnie i za każdym razem doszukiwać się czegoś nowego.
Na koniec kilka słów na temat utworu „Enjoy the Silence” zespołu Depeche Mode. Ponownie moją uwagę zwróciło to, jak wzmacniacz radzi sobie w zakresie niskich częstotliwości. W tej kwestii jego możliwości stoją na bardzo wysokim poziomie. Stanowi to niezaprzeczalny atut i bardzo solidną podstawę dla pozostałych zakresów średnich i wysokich częstotliwości.
Podsumowując wrażenia odsłuchowe, Pier Audio MS 88 SE jest przykładem wzmacniacza potrafiącego zagrać żywo i energetycznie, ale bez przesady. Delikatnie, z pewną atencją wszędzie tam, gdzie realizator tego chciał i może nie brutalnie, ale z pewnym "pazurem" tam, gdzie repertuar po prostu tego wymagał. To, co jeszcze wysuwa się jako jego niekwestionowany atut, to umiejętność utrzymania rytmu – nawet w bardzo niskim basie nie odczułem spowolnienia. Pier Audio MS 88 SE proponuje nam jak na gabaryty i możliwości tego wzmacniacza - obszerną scenę dźwiękową, wychodzącą poza głośniki, wielowymiarową. Z łatwością możemy lokalizować źródła pozorne, co jest ogromną zaletą tego sprzętu.
Oczywiście wszystko w kwestii oceny brzmienia zamyka się w odbiorze subiektywnym, w oparciu o konkurencję (z uwzględnieniem tego, że mamy przed sobą amplifikację opartą o lampy). Nie bez znaczenia jest tutaj cena, która pozytywnie zaskakuje w momencie oceny dźwięku otrzymywanego z MS 88 SE.
Średnie tony są bardzo neutralne, ani ciepłe, ani zimne, można ująć je w jednym jakże krótkim zdaniu "dobrze wyważone". Nie wybijają się ponad inne zakresy, są zrównoważone. Podobnie rzecz się ma z wysokim zakresem częstotliwości – nic nie jest tutaj pozostawione przypadkowi. Wysokie tony są dźwięczne, nie wymuszone, pełne, rozdzielcze. To, co moim zdaniem jest kwestią kluczową, to zgranie wszystkich częstotliwości, spójność zaprojektowana z zegarmistrzowską precyzją. Nawiązując na koniec jeszcze raz do maratonu, Pier Audio MS 88 SE określiłbym mianem doświadczonego maratończyka, który bardzo dobrze zna swoje możliwości, jest rasowym długodystansowcem, rozkręca się z czasem, ma predyspozycje i może dla niektórych z nas zostać mistrzem.
Dla tych z Was, którzy czytają moje teksty, poniższe zdanie nie będzie niczym nowym. Zachęcam wszystkich do słuchania, ufajcie własnym uszom. Pamiętajcie, że nawet najlepszy test i idealnie dobrane słowa nie oddadzą Wam ani jednej nuty osobiście odebranej i ocenianej przez pryzmat własnych doświadczeń. To wszystko możemy otrzymać tylko w trakcie odsłuchu bezpośredniego danego sprzętu, do czego po prostu gorąco zachęcam wszystkich.
Zagadnieniem otwartym pozostawiam wyższość wzmacniaczy lampowych nad tranzystorowymi i odwrotnie. Niech każdy ma możliwość wyboru tego, co w ocenie jego uszu proponuje najlepszy dźwięk. W całej tej magii zwanej potocznie audiofilią najważniejsze jest, by odnaleźć "swoją drogą". Zapewniam z czystym sumieniem, że w przypadku Pier Audio MS-88 SE wiele osób właśnie w tym konkretnie modelu odnajdzie to wszystko, czego szuka w muzyce odtwarzanej w domowym zaciszu.