Testowane konstrukcje to dzielony system hybrydowy, który zamyka się w trzech niewielkich gabarytów modułach. Niech jednak wielkość tych urządzeń nikogo nie zwiedzie, Pier Audio dzięki temu dzielonemu systemowi udowadnia, że nawet tej wielkości sprzęt audio bez trudu może współpracować nawet z dużymi głośnikami podłogowymi. W dużej mierze wszystko za sprawą samej konstrukcji opartej i cztery lampy 5654 RTC N.O.S.
Część audiofilii skupi się oczywiście w tym momencie na rozbieraniu środka konstrukcji na czynniki pierwsze, jednak my nie tyle w poniższym teście skupimy się na technikaliach urządzenia, ile na samym brzmieniu oraz odpowiedzi na jakże ważne pytanie "czy PB-8 wraz z MS-80 SE jest wart zakupu".
Swój test oczywiście mógłbym rozpocząć od opisu czynności zwanej z j. angielskiego "unboxing'iem", jednak w tym akurat przypadku napisze tylko tyle, że sprzęt do nabywcy dociera bardzo solidnie opakowany, gdzie o bezpieczeństwo sprzętu w trakcie transportu każdy może być pewny. Tyle? Dokładnie tyle, bo najciekawsze nie jest opakowanie, a zawartość opakowania!
Naszym oczom ukazuje się bowiem niewielkich rozmiarów dzielony system w kolorze niespotykanym często w tym przedziale cenowym! Więcej, taka kolorystyka nie jest normą w świecie audio i stanowi pewną ekstrawagancję. Ale ogół to nie wyjątki (lub odwrotnie - jak kto woli), a w świecie Pier Audio ten kolor jest wyróżnikiem cenionej i lubianej serii Gold.
Nie każdemu być może taka kolorystyka będzie odpowiadać od pierwszych chwil, my uznaliśmy ją za wartość dodaną - na rynku ze świecą szukać u wielu konkurentów złotego koloru. Dla mniej "odważnych" lub nie lubiących wyróżniać się z tłumu jest też dostępny kolor czarny. A więc nie ma mowy, by nie trafić w gust każdego klienta od strony kolorystyki obudowy.
Po wyjęciu trzech elementów: przedwzmacniacz oraz dwie końcówki mocy (jak na zdjęciu) i zaglądając na ich tylne panele dostrzegamy, że dzielony system Pier Audio nadal utrzymany jest w konwencji "pełnego analogu", w pełni nawiązując do większych konstrukcji tej marki.
To akurat cenna informacja, bo Pier Audio od strony samej konstrukcji w swoich droższych ale i większych konstrukcjach ceniony jest za brzmienie właśnie kosztem unikania wchodzenia w cyfrowy świat audio. Na tylnych panelach dzielonego systemu znajdziemy:
Przedwzamcniacz PB-8SE 2x analogowe wejście (oznaczone jako AUX 1 i AUX 2) oraz wyjścia RCA do dedykowanych końcówek MS-80SE (dla lewego i prawego kanału z osobna). Końcówki niczym więc nie zaskakują - solidne gniazda do podłączenia przewodów głośnikowych (bana lub widełki do wyboru) oraz podwójne wejście RCA.
Mało? Dla wielu będzie to właśnie najlepszy wybór, gdzie system audio w postaci przedwzmacniacza oraz końcówce mocy wolny jest od niepotrzebnej elektroniki, w końcu każdą inną rzecz świata audio można podłączyć do swojego posiadanego DAC'a lub idąc za ciosem - do testowanego systemu zakupić świetnie brzmiący odtwarzacz srebrnych płyt tej samej firmy (https://www.pieraudio.pl/produkty/seria-gold/pier-audio-cd-880-se).
W trakcie naszych testów nie było nam dane sprawdzić (a szkoda), jak spisuje się dzielony system z odtwarzaczem CD Pier Audio o oznaczeniu CD-880SE. W zamian użyty został odtwarzacz BADA HD-23 (oparty o kość Cirrus Logic's CS4392), streamer VOLUMIO PRIMO HiFi Edition oraz streamer audio CXN v2 Cambridge Audio.
Mając na względzie, że testowany sprzęt jest hybrydową konstrukcją - całość została podłączona do listwy Bada LB-3300.
Na początek warto nadmienić, że Pier Audio nie lubi pośpiechu. Nowy system - wprost z pudełka - pokazywał z każdym kolejnym dniem, że czas poświęcony na wygrzanie nie jest czasem straconym. Dzięki uprzejmości firmy TRIMEX nie mieliśmy też żadnego czasowego limitu na przygotowanie się do odsłuchów, co okazało się być strzałem w przysłowiową dziesiątkę!
Czy to celowy zabieg (brak pośpiechu) oparty o doświadczenie z produktami marki Pier Audio, czy też po prostu chęć oddania nam odpowiedniej ilości czasu do poznania wartości brzmieniowych dzielonej hybrydy... dziś z perspektywy czasu nie ma już znaczenia, warte jest jednak zauważania, bo jest to wyraźny sygnał wszystkim, by dać odpowiedni czas w/w systemowi na wygrzanie. To zaprocentuje znaczną poprawą tego, co przyjedzie nam słuchać w naszym domowym zaciszu.
A więc jakie to brzmienie jest? Tutaj wszystko zależy od źródła co nie oznacza, że Pier Audio PB-8 wraz MS-80 SE jako system nie mają swojego charakteru, bo mają! System ten pomimo pewnych i łatwych do wychwycenia cech na pewno najlepiej czuje się wtedy, kiedy źródłem jest kolejne urządzenie mające za cel granie w sposób zbliżony do równego w każdym zakresie, z dobrym wypełnieniem pasm. Wszystkie "suche" klimaty nie będą dobrym towarzyszem i warto w takim przypadku podjąć decyzję o zmianie samego źródła z korzyścią dla muzyki.
Wszystko jest barwne i zróżnicowane, jest w tym brzmieniu duża swoboda wybrzmiewania niskich tonów z taką łatwością, jakbyśmy pisali o wzmacniaczu za znacznie większe pieniądze! A co ważne, niskie tony przy tym nie dominują nad całością, ale w sposób ciekawy uzupełniają cały przekaz. Niskie tony to w przypadku tego akurat systemu pokaz różnorodności i swobody, jaki może towarzyszyć systemom znacznie większym i znacznie droższym.
Kolejnym atutem PB-8 + MS-80 SE jest średnica. Kiedy do naszych uszu dotarły dźwięki z albumu Manhattan Jazz Quartett - Vocal Jazz Classics, system ten pokazał co znaczy "byciem wielkim" bez względu na realne gabaryty!
Średnica jest bliższa tej cieplejszej strony, ale nie unika barwnych smaczków, detali, zabawy z różnorodnością przekazu. Nie zaburza wokalu dając przedsmak tego, co słyszeliśmy wielokrotnie w droższych konstrukcjach. Nie dowierzając temu, co słyszymy z naszych redakcyjnych głośników - na kolejny test wybraliśmy utwór "The Tide is High" Cassandry Beck. Bez cienia wątpliwości - trio Pier Audio prawdziwym melomanom z krwi i kości, kochającym jazzowe klimaty zapewni prawdziwą ucztę bez względu na rodzaj wybranego repertuaru.
Istotniejsze w całym teście okazał się wybór właściwego źródła. No cóż... Brytyjczyk może nie odpadł całkowicie, ale jego charakter brzmienia w towarzystwie Pier Audio nie do końca sprawdzał się w temacie wysokich tonów. Było ich sporo, ale wszystkie mało różnicowane, często obrane z emocji. Znamy ten odtwarzacz doskonale z innych odsłuchów i jest to jego pewien charakter brzmienia. Było poprawnie - jak najbardziej - ale bez tych wszystkich emocji, jaki doświadczyliśmy po podłączeniu odtwarzacza płyt CD.
Pozostając w klimatach jazz'u do odtwarzacza płyt trafił album Charlie Parker'a - Jam Session (1952).
To, czego brakowało w przypadku brzmienia uzyskiwanego za pomocą "plikowca z Wysp", teraz nabrało charakteru brzmienia, pewnej dojrzałości w każdym zakresie pasm. Góra już nie tylko była "poprawna", nabrała pewnej otwartości i różnorodności, a testowany system otworzył się na tyle, by sprawiać juz nie tylko częściowo przyjemność z obcowaniu z muzyka, ale by w pełni oddać klimat i bogactwo brzmienia jazz'owych instrumentów.
W tym miejscu sprowadzę wszystkich na ziemię - nie, nie jest to absolut i ciężko, by system za niespełna 6 tyś. złotych aspirował do elit audiofilskiego świata. To nie ta półka cenowa, nie ten świat.
Jest to zdecydowany krok w pożądaną stronę świata muzycznych doznań, gdzie muzyka już pokazuje znacznie ponad to, co znamy ze wszystkich konstrukcji konkurencji o podobnej cenie lub nieznacznie wyżej.
Brzmienie zyskuje na wartości z dobrze dobranym źrodłem - tutaj polecam eksperymenty. Wraz z VOLUMIO jako streamerem wszystko zależało od rodzaju muzyki czy samej realizacji. W zakresie wysokich tonów dostrzegaliśmy niewielką poprawę względem wysokich tonów, ale stawiam wszystkie pieniądze świata, że to dobry "poczciwy" srebrny krążek będzie najlepszym towarzyszem hybrydowego systemu marki Pier Audio.
Mając już pewność jakie źródło byłoby odpowiednim kompanem - wywołany został "do tablicy" album Creedence Clearwater Revival.
Głos Johna jaki zabrzmiał z głośników był bardzo naturalny w barwie, a instrumenty prezentowane na scenie były prezentowane z odpowiednią wielkością.
Zmiana albumu przyniosła jeszcze więcej wniosków z odsłuchów. Iyeoka i album "Say Yes" był odpowiedzią na pytanie postawione na samym początku tekstu - "czy PB-8 wraz z MS-80 SE jest wart zakupu"?
Jeśli szukacie kulturalnie ale z nieukrywaną ekspresją podkreślonym basie z całym „lampowym” sznytem, jeśli szukacie systemu dającego ogromną przyjemność w trakcie odsłuchów, dobrą sceną zaznaczającą się bardziej na szerokość... to jest sprzęt idealny dla Was!
Jest to trio potrafiące zauroczyć na naprawdę długie godziny, ale warto zadbać o odpowiednie źródło (unikać sucho brzmiących odtwarzaczy plików).
Przede wszystkim PB-8 wraz z MS-80 SE słucha się z naprawdę nieskrywaną przyjemnością, w tej cenie naprawdę trudno o tak dobre połączenie pre + amp, jednym słowem - kapitalny sprzęt zbliżający nas do świata może jeszcze nie high endu (bo takich aspiracji nie ma), ale na pewno do solidnego Hi-Fi z gatunku tych, które grają prawdziwą muzyką, nie tylko czarują!
Cały system oferowany przez Pier Audio w tej cenie nie ma zbytniej konkurencji na rynku, zdolnej konkurować wykonaniem (system dzielony), ale i samym brzmieniem w odniesieniu do ceny jest to absolutny TOP. Tonalność jaką uzyskujemy (świetny zróżnicowany bas, naturalny środek i mniejsza ilość górnych zakresów) jest czymś oczywistym i oczekiwanym w przypadku systemów hybrydowych, ale podatność na zmianę brzmienia w zależności od podpiętego źrodła otwiera wiele możliwości w kształtowaniu swojego ulubionego brzmienia.
Minusy? Ciężko było rozstać się z tym zawodnikiem (a może raczej zawodnikami) klasy średniej (cenowo) ze względu na ich walory brzmieniowe więc byłoby trudno wymieniać minusy, które miałyby w jakimś stopniu zmienić na koniec całościowo pozytywną opinię o tym systemie.
Przez cały czas trwania testów PB-8 wraz z MS-80 SE dawały czystą przyjemnoś słuchania muzyki, a przecież to właśnie o to w tym wszystkim chodzi w świecie audio - o przyjemność w kontakcie nie tyle ze sprzętem co z odtwarzaną na nim muzyką.
Zaletą testowanego systemu - solidna konstrukcja i świetne wykonanie (detale). Nie każdemu przypadnie do gustu kolor złoty - jest więc i czarny dla tradycjonalistów. My byliśmy w redakcji mocno podzieleni, ja jednak pomimo wszystko byłbym skłonny zdecydować się na kolor złoty - jak szaleć to na całego!